sobota, 12 października 2013

Oto rasowa gra fabularna

Twórczość Tolkiena ciąży nad grami fabularnymi fantasy od początku ich istnienia. Nie dziwi to, zważywszy na fakt, że tak z jeszcze większą siłą, piętno swe odcisnął na literaturze czy kinie w tym gatunku. I choć nie jest on ojcem literatury fantasy, taki status chcąc nie chcąc posiada. Stąd wiele światów fantasy odbija archetypy i powiela stereotypy ras, które pojawiły się na kartach jego trylogii. 

I o ile znane są wyjątki, które jak Earthdawn próbują wejść w polemikę bądź uzupełnić klasyczny zestaw (Człowiek, Niziołek, Elf, Krasnolud, a po stronie ciemnej Ork, Troll czy Goblin), choć są też gry, takie jak Talislanta, które proponują własny oryginalny zestaw ras (nie dość, że rezygnuje z klasycznych ras nieludzkich, to na dodatek z samego człowieka także), to w pierwszym przypadku powodować to może konieczność przestawienia się i trudną walkę, z łatwymi i godowymi stereotypami, a w drugi przypadek jest (pomimo, tego że sprawdza się wręcz doskonale) tylko marginesem. Są też gry, które podają Tolkienowi rękę na zgodę, akceptując to, że od tolkienowskiego zestawu nie ma ucieczki. Wystarczy otworzyć Warhammera, D&D czy choćby Kryształy Czasu. Głupio bowiem kopać się z koniem, prawda?



Z tego też względu można odnieść wrażenie, że rasy w Kryształach Czasu traktowane są po macoszemu. Tak pomyślałby erpegowiec-kosmita, który nie znając dorobku Tolkiena i wszystkiego co później powstało z inspiracji jego twórczością. Jesteśmy od niego w o tyle lepszej sytuacji, że matka kultura, pompuje w nas swoim wielkim cyckiem tolkienowskie mleko hektolitrami. Wprost pływamy w nim, i bez znajomości oryginału wiemy czym jest Nizołek, Elf czy Krasnolud. I na tym efekcie oparte są rasy w KC. Każdy erpegowiec, ma już dwie tony fluffu w głowie, kiedy usłyszy bądź przeczyta nazwę jednej z tych ras. Intuicyjnie.



Opis każdej z dostępnych ras, to w najlepszym wypadku dwa krótkie akapity, które raczej opisują wygląd fizyczny i pola zainteresował, oraz akapit który informuje o ich historycznym pochodzeniu. To wszystko. Można oczywiście zadać sobie pytanie czy to dobrze? Moim zdaniem tak, ponieważ dzięki temu gra o – co tu kryć, ciężkostrawnej mechanice – ułatwia nam proces trawienia, nie dorzucając w warstwie opisu świata, kolejnych materiałów, które pogłębią wzdęcie i bóle okolic brzusznych. Jest po prostu łatwiej. Próżno więc szukać takich szczegółowych informacji, jak te które Earthawnowcy dostali w dwutomych Mieszkańcach Barsawii. Gra pod tym względem nie ogranicza ani graczy, ani mistrzów gry – jest po prostu przystępnie otwarta. Każdą z ras, możemy grać jak się nam podoba – to zresztą logiczne, bo Orkus, to bardzo kosmopolityczne społeczeństwo, prawdziwa Unia Europejska światów fantasy. I tak jak Niemiec, może albo stereotypowo poukładany i bez poczucia humoru, tak Niemiec może być dowcipnisiem pierwszej próby, albo absolutnym zaprzeczeniem ordungmuzzajnu. W KC, krasnolud może nie cierpieć Elfów – ale nic go do tego nie zmusza, Niziołek może być złym kapłanem Setha, a Elf niewolnikiem czy prostym chłopem. W KC o wiele ważniejszą motywacją do odgrywania jest od rasowego pochodzenia – charakter czy profesja, a także wyznanie. Oczywiście, są rasy nieco bardziej obarczone zaszłościami – Orki rządzą światem, bo wygrały z Reptilionami, które panowały przed nimi i to jest rzeczywiście bardzo nietolkienowskie, ale twórca gry, nie wpieprza się w robotę MG, nie zmusza do łamania przyzwyczajeń, nie każe im grać kimś, kim nie chcieli. I to są niewątpliwe zalety, pozwalające każdemu chętnemu gładko wejść w świat przygód.



W trakcie mojego prowadzenia, zmieniały się preferencje – był okres, że fascynowałem się Orkami, był czas, że Reptilioni byli ulubieńcami, miałem też fazę na Półolbrzymów. Trudno mi wskazać jednoznacznie – i z tego się cieszę, bo w przeciwnym wypadku, oznaczałoby to, że gdzieś zbłądziłem i zgubiłem tę lekkość Kryształów Czasu. Tak jak napisałem, opis rasy nie grał wielkiej roli. Rzeczywiście, mechanicznie już te różnice było widać – każda rasa preferuje pewne typy uzbrojenia (ma premie), różnią się współczynnikami startowymi – czasem mniej, ale czasem w sposób bardzo wyraźny, znają inne pakiety języków (co ma niewielkie znaczenie, bo każdy potrafi gadać we wspólnym), inne preferencje dotyczące profesji. Wszystko jednak w kwestii rasy, spoczywało już w rękach gracza i jego MG, którzy ze względu na brak kagańca, mogli zrywać się z łańcucha i gryź Tolkiena po kostakch, albo rzucić mu się do gardła – wedle życzenia. 

Miesiąc z Kryształami Czasu: Dzień 5 - Twoja ulubiona Rasa


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz