Twórczość Tolkiena ciąży nad grami
fabularnymi fantasy od początku ich istnienia. Nie dziwi to,
zważywszy na fakt, że tak z jeszcze większą siłą, piętno swe
odcisnął na literaturze czy kinie w tym gatunku. I choć nie jest
on ojcem literatury fantasy, taki status chcąc nie chcąc posiada.
Stąd wiele światów fantasy odbija archetypy i powiela stereotypy
ras, które pojawiły się na kartach jego trylogii.
I o ile znane są
wyjątki, które jak Earthdawn próbują wejść w polemikę bądź
uzupełnić klasyczny zestaw (Człowiek, Niziołek, Elf, Krasnolud, a
po stronie ciemnej Ork, Troll czy Goblin), choć są też gry, takie
jak Talislanta, które proponują własny oryginalny zestaw ras (nie
dość, że rezygnuje z klasycznych ras nieludzkich, to na dodatek z
samego człowieka także), to w pierwszym przypadku powodować to może konieczność przestawienia się i trudną walkę, z łatwymi i
godowymi stereotypami, a w drugi przypadek jest (pomimo, tego że
sprawdza się wręcz doskonale) tylko marginesem. Są też gry, które
podają Tolkienowi rękę na zgodę, akceptując to, że od
tolkienowskiego zestawu nie ma ucieczki. Wystarczy otworzyć
Warhammera, D&D czy choćby Kryształy Czasu. Głupio bowiem
kopać się z koniem, prawda?
Z tego też względu można odnieść
wrażenie, że rasy w Kryształach Czasu traktowane są po macoszemu.
Tak pomyślałby erpegowiec-kosmita, który nie znając dorobku
Tolkiena i wszystkiego co później powstało z inspiracji jego
twórczością. Jesteśmy od niego w o tyle lepszej sytuacji, że
matka kultura, pompuje w nas swoim wielkim cyckiem tolkienowskie
mleko hektolitrami. Wprost pływamy w nim, i bez znajomości
oryginału wiemy czym jest Nizołek, Elf czy Krasnolud. I na tym
efekcie oparte są rasy w KC. Każdy erpegowiec, ma już dwie tony
fluffu w głowie, kiedy usłyszy bądź przeczyta nazwę jednej z
tych ras. Intuicyjnie.
Opis każdej z dostępnych ras, to w
najlepszym wypadku dwa krótkie akapity, które raczej opisują
wygląd fizyczny i pola zainteresował, oraz akapit który informuje
o ich historycznym pochodzeniu. To wszystko. Można oczywiście zadać
sobie pytanie czy to dobrze? Moim zdaniem tak, ponieważ dzięki temu
gra o – co tu kryć, ciężkostrawnej mechanice – ułatwia nam
proces trawienia, nie dorzucając w warstwie opisu świata, kolejnych
materiałów, które pogłębią wzdęcie i bóle okolic brzusznych.
Jest po prostu łatwiej. Próżno więc szukać takich szczegółowych
informacji, jak te które Earthawnowcy dostali w dwutomych
Mieszkańcach Barsawii. Gra pod tym względem nie ogranicza ani
graczy, ani mistrzów gry – jest po prostu przystępnie otwarta.
Każdą z ras, możemy grać jak się nam podoba – to zresztą
logiczne, bo Orkus, to bardzo kosmopolityczne społeczeństwo,
prawdziwa Unia Europejska światów fantasy. I tak jak Niemiec, może
albo stereotypowo poukładany i bez poczucia humoru, tak Niemiec może
być dowcipnisiem pierwszej próby, albo absolutnym zaprzeczeniem
ordungmuzzajnu. W KC, krasnolud może nie cierpieć Elfów – ale
nic go do tego nie zmusza, Niziołek może być złym kapłanem
Setha, a Elf niewolnikiem czy prostym chłopem. W KC o wiele
ważniejszą motywacją do odgrywania jest od rasowego pochodzenia –
charakter czy profesja, a także wyznanie. Oczywiście, są rasy
nieco bardziej obarczone zaszłościami – Orki rządzą światem,
bo wygrały z Reptilionami, które panowały przed nimi i to jest
rzeczywiście bardzo nietolkienowskie, ale twórca gry, nie wpieprza
się w robotę MG, nie zmusza do łamania przyzwyczajeń, nie każe
im grać kimś, kim nie chcieli. I to są niewątpliwe zalety,
pozwalające każdemu chętnemu gładko wejść w świat przygód.
W trakcie mojego prowadzenia, zmieniały
się preferencje – był okres, że fascynowałem się Orkami, był
czas, że Reptilioni byli ulubieńcami, miałem też fazę na
Półolbrzymów. Trudno mi wskazać jednoznacznie – i z tego się
cieszę, bo w przeciwnym wypadku, oznaczałoby to, że gdzieś
zbłądziłem i zgubiłem tę lekkość Kryształów Czasu. Tak jak
napisałem, opis rasy nie grał wielkiej roli. Rzeczywiście,
mechanicznie już te różnice było widać – każda rasa preferuje
pewne typy uzbrojenia (ma premie), różnią się współczynnikami
startowymi – czasem mniej, ale czasem w sposób bardzo wyraźny,
znają inne pakiety języków (co ma niewielkie znaczenie, bo każdy
potrafi gadać we wspólnym), inne preferencje dotyczące profesji.
Wszystko jednak w kwestii rasy, spoczywało już w rękach gracza i
jego MG, którzy ze względu na brak kagańca, mogli zrywać się z
łańcucha i gryź Tolkiena po kostakch, albo rzucić mu się do
gardła – wedle życzenia.
Miesiąc z Kryształami Czasu: Dzień 5 - Twoja ulubiona Rasa
Miesiąc z Kryształami Czasu: Dzień 5 - Twoja ulubiona Rasa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz