Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polemika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą polemika. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Fandom RPG czy Scena RPG, a może Brać RPG?

Jak zdefiniować fandom? Czy to ogół osób aktywnych i produktywnych? Czy do fandomu należą też osoby bierne i konsumujące? Te pytania zaprzątają moją głowę od wielu lat, odkąd zacząłem uprawiać publicystykę związaną z lokalnym środowiskiem RPG - czyli od roku 2001.

Wówczas, na samym początku mojej joktocelebry, wydawało mi się, że po to ktoś wymyślił termin fandom, żeby w jakiś sposób wyodrębnić pewną grupę osób z całości środowiska. Zerknąłem sobie na stronę http://fandom.art.pl/archiwum/, która zbierała informację o tym całym fandomie. Przeanalizowałem sobie, jakie osobistości się na niej pojawiają, jakie stowarzyszenia i zrzeszenia, jak bardzo formalne lub nieformalne i wyszło mi, że chyba chodzi o tych aktywnych członków społeczności, która ogniskuje swoje zainteresowania wokół tzw. szeroko pojętej fantastyki. I takim sensem terminu fandom posługiwałem się przez dobrych parę lat i to pomimo dość częstej wymiany gorącej korespondencji z Sejim, który punktował takie rozumienie omawianego terminu. Seji uważał bowiem, że fandom to ogół fanów fantastyki i należy doń każdy, kto przejawia zainteresowanie tematem, choćby nawet o czymś takim jak ów fandom pojęcia zielonego nie miał.

Mogłem się z Sejim spierać, mogłem sobie stać na stanowisku i się z niego nie ruszać. W roku 2001 Wikipedia startowała, nie było prostego sposobu, aby zweryfikować taką definicję jaką proponował mi Seji. Byłem pewny swego, bo swoją definicję opracowałem łącząc fakty, do których miałem dostęp - czyli strona fandomu polskiego, jakieś teksty z archiwów pisma Fantastyka datujące się na lata 1984-1992. Zbudowałem ją sobie sam, wyprowadzając wprost z obserwacji. Od dawna wiem, że od początku rację miał Seji, który udał się zawczasu do jakichś swoich pewnie usenetowych źródeł czy innych retrozabawek z czasów, kiedy z internetu korzystały stegozaury, deinonychusy czy inne brontozaury.

Dlaczego wracam do tematu, który w zasadzie sobie zamknąłem? Z dwóch powodów, po pierwsze dlatego, że Borejko napisał tekst, w którym definiuje fandom w sposób dalece bardziej radykalny niż ja 15 lat temu, a po drugie dlatego, żeby jasno i wyraźnie napisać Sejiemu - tak, miałeś wówczas rację, co łatwo sobie każdy może dziś sprawdzić używając do tego angielskiej wikipedii - bo Anglo-sasi wiedzą lepiej czym jest tenże fandom, wszak sami to słowo sobie wymyślili.

Borejko napisał coś takiego:
Dla mnie fandom to ludzie zasłużeni dla polskiej fantastyki. To Zimniak, Oramus, Sedeńko, Parowski i inni. Nie marginalizuję całej rzeszy subkultury konwentowej, wszystkich czytelników i osób udzielających się w sieci. To po prostu dla mnie fandom. 
Z kolei fandom RPG owszem zazębia się z fandomem fantastycznym i pojawiają się w nim równie znane nazwiska jak: Rodek, Toruń czy Żwikiewicz. -  całość dostępna tu: http://gitgames.blogspot.com/2015/06/joktocelebryci-fundomowi.html#sthash.fh7xPPsC.dpuf
Rozumiem skąd się to myślenie u Borejki wzięło, lecz z tą jego aleją zasłużonych dla polskiej fantastyki zgodzić się nie mogę. Bo to trochę tak jakby trzech gości dyskutowało o tym, któż przynależy do Kościoła (przy wszystkich niedoskonałościach tej religijnej paraleli) i pierwszy z nich twierdził, że Kościół to tylko biskupi, drugi, że każdy, kto aktywnie wspiera Kościół, czyli także księża, wikariusze, szafarze, organizatorzy kółek różańcowych, animatorzy ruchy Światło-Życie, członkowi Caritasu i wszyscy ci, którzy dla wspólnoty robią coś więcej zwykły wierny; a trzeci, że do Kościoła należy każdy, nawet ekstremalnie bierny wierny. I że ten trzeci ma rację, to rzecz wiadoma.

Dziś wiem, że tę część aktywnego środowiska RPG, która dla mnie stanowiła fandom, dziś nazwałbym Sceną RPG, wyprowadzając taką nazwę od komputerowej DemoSceny - bo tam rzeczywiście, to czy jesteś scenowcem czy nie definiuje to co robisz. Klepiesz kod dema, oprawiasz je graficznie, muzycznie, swapujesz, organizujesz zloty? Tak jesteś scenowcem. Jeśli tylko oglądasz sobie te demka, nie ważne, czy na youtube, czy na emulatorze, czy na prawdziwym sprzęcie, czy nawet bezpośrednio na zlocie (Copyparty), no to sorry Winetu - z pewnością jesteś częścią środowiska - takiego specyficznego fandomu, ale scenowcem to ty nie jesteś. Bo scenowiec, to ktoś, kto produkuje. Innymi słowy przynależności do fandomu decyduje to czymś się interesujesz, a przynależność do sceny wynika z tego co z tym zainteresowaniem robisz.

Gdzieś w roku 1994 kupiłem sobie pierwszy numer pisma Magia i Miecz, i wiedziałem już że RPG, to ten rodzaj rozrywki, który chcę uprawiać. Na początku 1995 roku zagrałem swoją pierwszą sesję, spodobało mi się i w ten sposób stałem się częścią fandomu RPG, choć po pierwsze sam o tym nie wiedziałem, po wtóre fandom o tym nie wiedział, i po trzecie nikt wówczas nie wiedział, że fandom RPG w ogóle istnieje, a istniał, choć sam o sobie nie wiedział.

Uwaga: Obrazek przedstawia Cammy i pochodzi ze strony Pinetrest. Prezentuje przedstawicielkę kilku fandomów. Zastanów się z kolegami i/lub koleżankami, do jakich fandomów należy i przedyskutujcie wspólnie tę kwestię. 
 



piątek, 30 maja 2014

Polemika i zabawy Trolli


W dzisiejszym przyjemnie niedługim i łatwym w odbiorze tekście po raz drugi wchodzę w polemikę z Petrą Bootman znaną także jako Naked Famele Giant. Będzie o zabawach Trolli. Tak właśnie – Trolli. Bo to właśnie im dostało się w jej tekście całkiem niezasłużenie, a także grom planszowym z wczesnych lat 90. I tychże mam zamiar bronić ku uciesze swojej i waszej.

środa, 28 maja 2014

Polemika i matematyka - czyli czego uczy RPG



Niniejszy krótki tekst jest polemiką z tekstem Petry Bootman vel Naked Famale Giant dotyczącym 5 numeru Magii i Miecza. Popełniam go z trzech powodów: 1) Mam spetryfikowanego banana prawdopodobnie za seksizm, 2) umówiłem się z autorką bloga, że nie będę zamieszał komentarzy na jej blogu dla własnej i jej higieny psychicznej, 3) uważam, że NFG popełniła kilka błędów licząc wartość pieniądza w roku 93, co powoduje, że wg niej koszt zakupu podręcznika do WFRP w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze zamknąłby się w kwocie około 75 zł i tym się poniżej zajmę, mam nadzieję, ku uciesze i edukacji swojej i czytelników, bo wychodzi mi odpowiednik trzykrotnie wyższy.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Zgoda w fandomie. Strukturalne problemy z fandomem.

Nie będzie zgody w fandomie, napisał Alembik RPG. I nie będzie - to fakt. Uważam jednak, że powód jest nieco inny niż zaproponowany. W zasadzie, to jeden z wielu powodów. Śmiem twierdzić, że głównym jest brak ścisłej definicji słowa fandom i w ogóle rozumienia czym jest i jak wygląda jego struktura.

Ostatni szczęśliwy członek fandomu

niedziela, 31 października 2010

Czym są HP w (O/A)D&D (ed. 1/2/3/3.5/4)

Zainspirowany komentarzem Laveris de Navarro pod notką Zegarmistrza (w ramach KB #15: Realizm), chciałbym napisać co nieco o abstrakcyjnym systemie walki w (O/A)D&D. Laveris najpierw przytacza fragment wypowiedzi Zegramistrza:


Bydlaki mają prawie po pół tysiąca HP-ków, gigantyczną odporność na czary i wielgachne Rzuty Obronne. Ofensywnie nie jest nawet takie straszne (zwłaszcza jeśli MG nie próbuje za wszelką cenę zabić drużyny), ale po prostu walka z nim trwa zwykle kilkadziesiąt tur.

Aby dać na nią następującą odpowiedź:

Chyba że gracze optymalizują postacie... Mechanicznie oczywiście.


W zasadzie taka wada najprostszego abstrakcyjnego systemy HP-ków. Wtedy takie "pierwsze 1k8-ki" to draśnięcia lub "odbicia się" od przeciwnika.


Dla jasności dodam, że nie czepiam się nikogo personalnie. Opinia Laveris jest bowiem symptomatyczna i dotyczy dosyć szerokiego grona graczy, co więcej, śmiem twierdzić, iż podobnie myślą autorzy aktualnych edycji D&D.

Odnosząc się do wypowiedzi Laverisa, muszę powiedzieć, że zjawisko o którym napisał, jest nie tyle wadą „najprostszego abstrakcyjnego systemu HP” co zwyczajnym nieporozumieniem, które płynie z ewolucji zasad.

Z pewnością system HP lub może celniej system Hit Dice jest archaiczny. Podczas gdy mechanika D&D przez lata ewoluowała, system ten pozostawał praktycznie niezmieniony. Z czasem zaś utarło się przekonanie, że Hit Dice znaczy tyle samo (i tylko tyle) co Kości Życia (Punkty Życia), a wcale tak nie jest. Pamiętajmy, że system walki w ODD jest bardzo, naprawdę bardzo abstrakcyjny, a więc jeśli nazwiemy HP punktami życia, tym samym uziemiamy to pojęcie wyrywając je ze świata abstrakcji.

Hit Dice to nie punkty życia. To najważniejszy współczynnik określający zdolności bojowe postaci, to wypadkowa wielu cech, umiejętności i doświadczenia. Hit Dice jest tym czym - pozwólcie, że posłużę się przykładem z Warhammera – WW, S, Wt, Żyw oraz wszelkie umiejętności i zdolności związane z walką do kupy wzięte. U swoich początków, system walki nie był oparty na wymianie ciosów, rzut na trafienie rozstrzygał wynik starcia trwającego minutę.

Inne było też tempo rozwoju postaci, wobec czego aby doszło do starć między istotami o wartości 10 HD (czyli odpowiednik 10 poziomu) musiało upłynąć wiele czasu, naprawdę wiele – to dziesiątki sesji (a może jeszcze więcej).

Problem z „punktami życia” wzmógł się w momencie, w którym zaczęły pojawiać się umiejętności oraz inne featy, bo do tej pory ich funkcję spełniał właśnie współczynnik Hit Dice. No i wspomniane tempo rozwoju postaci, dzięki któremu już po kilkunastu sesjach walki zaczynają się dłużyć. Po prostu system nie był do tego przewidziany, więc następuje jego przeciążenie.