Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fandom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fandom. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 grudnia 2015

Handlowanie na facebooku

Novgorod torg

Pisałem niedawno facebookowej grupie założonej i koordynowanej przez Khakiego, dzięki której można się pozbyć gry z kolekcji, bądź uzupełnić ją o potrzebne pozycje. W tekście poruszyłem kwestię zaufania społecznego – bo handel używanymi podręcznikami RPG na facebooku w zasadzie opiera się wyłącznie o niego. Oczywiście jest afera.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Fandom RPG czy Scena RPG, a może Brać RPG?

Jak zdefiniować fandom? Czy to ogół osób aktywnych i produktywnych? Czy do fandomu należą też osoby bierne i konsumujące? Te pytania zaprzątają moją głowę od wielu lat, odkąd zacząłem uprawiać publicystykę związaną z lokalnym środowiskiem RPG - czyli od roku 2001.

Wówczas, na samym początku mojej joktocelebry, wydawało mi się, że po to ktoś wymyślił termin fandom, żeby w jakiś sposób wyodrębnić pewną grupę osób z całości środowiska. Zerknąłem sobie na stronę http://fandom.art.pl/archiwum/, która zbierała informację o tym całym fandomie. Przeanalizowałem sobie, jakie osobistości się na niej pojawiają, jakie stowarzyszenia i zrzeszenia, jak bardzo formalne lub nieformalne i wyszło mi, że chyba chodzi o tych aktywnych członków społeczności, która ogniskuje swoje zainteresowania wokół tzw. szeroko pojętej fantastyki. I takim sensem terminu fandom posługiwałem się przez dobrych parę lat i to pomimo dość częstej wymiany gorącej korespondencji z Sejim, który punktował takie rozumienie omawianego terminu. Seji uważał bowiem, że fandom to ogół fanów fantastyki i należy doń każdy, kto przejawia zainteresowanie tematem, choćby nawet o czymś takim jak ów fandom pojęcia zielonego nie miał.

Mogłem się z Sejim spierać, mogłem sobie stać na stanowisku i się z niego nie ruszać. W roku 2001 Wikipedia startowała, nie było prostego sposobu, aby zweryfikować taką definicję jaką proponował mi Seji. Byłem pewny swego, bo swoją definicję opracowałem łącząc fakty, do których miałem dostęp - czyli strona fandomu polskiego, jakieś teksty z archiwów pisma Fantastyka datujące się na lata 1984-1992. Zbudowałem ją sobie sam, wyprowadzając wprost z obserwacji. Od dawna wiem, że od początku rację miał Seji, który udał się zawczasu do jakichś swoich pewnie usenetowych źródeł czy innych retrozabawek z czasów, kiedy z internetu korzystały stegozaury, deinonychusy czy inne brontozaury.

Dlaczego wracam do tematu, który w zasadzie sobie zamknąłem? Z dwóch powodów, po pierwsze dlatego, że Borejko napisał tekst, w którym definiuje fandom w sposób dalece bardziej radykalny niż ja 15 lat temu, a po drugie dlatego, żeby jasno i wyraźnie napisać Sejiemu - tak, miałeś wówczas rację, co łatwo sobie każdy może dziś sprawdzić używając do tego angielskiej wikipedii - bo Anglo-sasi wiedzą lepiej czym jest tenże fandom, wszak sami to słowo sobie wymyślili.

Borejko napisał coś takiego:
Dla mnie fandom to ludzie zasłużeni dla polskiej fantastyki. To Zimniak, Oramus, Sedeńko, Parowski i inni. Nie marginalizuję całej rzeszy subkultury konwentowej, wszystkich czytelników i osób udzielających się w sieci. To po prostu dla mnie fandom. 
Z kolei fandom RPG owszem zazębia się z fandomem fantastycznym i pojawiają się w nim równie znane nazwiska jak: Rodek, Toruń czy Żwikiewicz. -  całość dostępna tu: http://gitgames.blogspot.com/2015/06/joktocelebryci-fundomowi.html#sthash.fh7xPPsC.dpuf
Rozumiem skąd się to myślenie u Borejki wzięło, lecz z tą jego aleją zasłużonych dla polskiej fantastyki zgodzić się nie mogę. Bo to trochę tak jakby trzech gości dyskutowało o tym, któż przynależy do Kościoła (przy wszystkich niedoskonałościach tej religijnej paraleli) i pierwszy z nich twierdził, że Kościół to tylko biskupi, drugi, że każdy, kto aktywnie wspiera Kościół, czyli także księża, wikariusze, szafarze, organizatorzy kółek różańcowych, animatorzy ruchy Światło-Życie, członkowi Caritasu i wszyscy ci, którzy dla wspólnoty robią coś więcej zwykły wierny; a trzeci, że do Kościoła należy każdy, nawet ekstremalnie bierny wierny. I że ten trzeci ma rację, to rzecz wiadoma.

Dziś wiem, że tę część aktywnego środowiska RPG, która dla mnie stanowiła fandom, dziś nazwałbym Sceną RPG, wyprowadzając taką nazwę od komputerowej DemoSceny - bo tam rzeczywiście, to czy jesteś scenowcem czy nie definiuje to co robisz. Klepiesz kod dema, oprawiasz je graficznie, muzycznie, swapujesz, organizujesz zloty? Tak jesteś scenowcem. Jeśli tylko oglądasz sobie te demka, nie ważne, czy na youtube, czy na emulatorze, czy na prawdziwym sprzęcie, czy nawet bezpośrednio na zlocie (Copyparty), no to sorry Winetu - z pewnością jesteś częścią środowiska - takiego specyficznego fandomu, ale scenowcem to ty nie jesteś. Bo scenowiec, to ktoś, kto produkuje. Innymi słowy przynależności do fandomu decyduje to czymś się interesujesz, a przynależność do sceny wynika z tego co z tym zainteresowaniem robisz.

Gdzieś w roku 1994 kupiłem sobie pierwszy numer pisma Magia i Miecz, i wiedziałem już że RPG, to ten rodzaj rozrywki, który chcę uprawiać. Na początku 1995 roku zagrałem swoją pierwszą sesję, spodobało mi się i w ten sposób stałem się częścią fandomu RPG, choć po pierwsze sam o tym nie wiedziałem, po wtóre fandom o tym nie wiedział, i po trzecie nikt wówczas nie wiedział, że fandom RPG w ogóle istnieje, a istniał, choć sam o sobie nie wiedział.

Uwaga: Obrazek przedstawia Cammy i pochodzi ze strony Pinetrest. Prezentuje przedstawicielkę kilku fandomów. Zastanów się z kolegami i/lub koleżankami, do jakich fandomów należy i przedyskutujcie wspólnie tę kwestię. 
 



niedziela, 3 sierpnia 2014

Chrznić fandom - wywiad z Piotrków Dungeon cz.1


Wspaniali ludzie z Piotrkowa Trybunalskiego aktywnie podchodzą do popularyzacji gier fabularnych, nie patrzą na fandom, nie obracają się za siebie. Robią to co potrafią, najlepiej jak potrafią. Mam nadzieję, że poniższy wywiad z ekpią z Piotrków Dungeon będzie dla wszystkich "aktywistów" erpegowych dobrą inspiracją. Posłuchajmy co mają do powiedzenia. 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Zgoda w fandomie. Strukturalne problemy z fandomem.

Nie będzie zgody w fandomie, napisał Alembik RPG. I nie będzie - to fakt. Uważam jednak, że powód jest nieco inny niż zaproponowany. W zasadzie, to jeden z wielu powodów. Śmiem twierdzić, że głównym jest brak ścisłej definicji słowa fandom i w ogóle rozumienia czym jest i jak wygląda jego struktura.

Ostatni szczęśliwy członek fandomu

wtorek, 25 marca 2014

Karnawał Blogowy #52 - Spowiedź mizogina czyli trzymam się od was z daleka


Na zdjęciu: Koleżanka* rozpraszająca kolegów na sesji
O tych i innych problemach, przeczytacie
w wyznaniach mizogina. KB #52.
Kobiety są tematem najnowszej edycji karnawału blogowego. Którejś tam z rzędu. Karnawał przyniósł do polski ktoś tam, a teraz prowadzi go jakiś inny ktoś tam. Linki znajdziecie gdzieś tam. O babsztylach poniżej:

Druga połowa lat 90

Ekipa z liceum.

Po Cyberpunku kupiliśmy właśnie WFRP. Zaprosiliśmy dwie koleżanki na sesję: Ania i Basia, zwabiliśmy je chyba odniesieniami do tego, że RPG to trochę jak teatr połączony z filmem przygodowym. Ania się rozczarowała – nie widziała w tym teatru, Basia zauważyła w tym potencjał, ale nie dała się zaprosić ponownie. Dla jasności, prywatnie stanowiliśmy wszyscy paczkę, a po sesji paczka się nie rozpadła. Po prostu ten rodzaj rozrywki nie siadł dziewczynom. Kontrakt Oldenhallera im się nie spodobał – można się zastanowić, co w nim jest nie tak – był prowadzony jak w książce, jedna z postaci dziewczęcej to podręcznikowa Blanka. Chciałbym, aby takiej analizy dokonała Gigantka, bo to będzie konstruktywne i pomoże autorom erpegów. Ale tak naprawdę zaproszenie dziewcząt było dla nas wielkim eksperymentem, bo nie sądziliśmy, że temat w ogóle zainteresuje dziewczyny.

niedziela, 20 października 2013

Jak utopiłem się w Bagnie, czyli brzytwy się chwytam.

Bagno od początku było fajnym projektem. Oto ludzie, którzy mieli dostęp do newsów, wiedzieli gdzie ich szukać albo po prostu subskrybowali ciekawe feedy przekazywali je dalej, mniej więcej na zasadzie dzięki której funkcjonował Wykop. Z tym, że zamiast wykopywać je spod ziemi, topili je w bagnie i tym samym pozwalali innym użytkownikom je z niego wyłowić. Działało to wszystko dosyć sprawnie. Jeśli coś było wystarczająco interesujące, zaczynało unosić się na powierzchni – taki news pływał, do czasu, aż zastąpił go inny. Pojawił się Facebook – a Bagno trzymało się nieźle. Spopularyzował się Twitter, Bagno wciąż działało sprawnie. I chyba w momencie, kiedy pojawił się G+ coś zaczęło się pieprzyć. Być może przyczyna jest inna.

wtorek, 14 maja 2013

Google plus, czy minus?

Rozpoczynam testy przydatnościowe społeczności Gry Fabularne na google+. Nie mam wielkich oczekiwań, ale chciałbym porównać jak się to konkretne narzędzie sprawdzi, czy różnić się będzie od tego co reprezentuje sobą dowolne forum rpg, czy Pfff+? Jak sprawdzi się społeczność taka w praniu?

Pierwszy test zaliczony połowicznie, polegał na uzyskaniu wskazówek i najlepiej linków do videocastów mniej popularnych, mniej oczywistych niż kanał Willa Wheatona lub Kurta Weigla. Bardzo przyjemnie zachował sie kolega Krzemień, który podrzucił cenne linki, których użyję potem do analizy treści i formy takich video produkcji. Bardzo dziękuję.

Sporo sugestii i najcenniejszych wskazówek napłynęło od Ezehiela "wal się na ryj" Jakiegośtam, który polecał mi skorzystanie z Googla. Wygrał u mnie konkurs na najbardziej użyteczny komć ever. Tu naszła mnie myśl dziwaczna, że jestem na "zielonym serwisie" rolniczym, gdzie płodozmian jest bez zmian. No ale sam się prosiłem.

Generalnie mam zamiar oswoić się i przeprosić z g+, choć widzę, że łatwo nie będzie i obawiam się, że jakby się fundom nie dzielił, to zawsze, każda część będzie się z inną bliźniaczo przypominać.

Kości rzuciłem i warzę to piwo, zobaczymy zatem jak wypadnie następny test społeczności GryFabularne+.

Na koniec wielkie dzięki Borejce, że czyni ją żywą, w odróżnieniu od dziesiątek innych przedwcześnie wytryśniętych o podobnych nazwach, które nasieniem swym padły na ziemię bezpłodnie.

wtorek, 15 marca 2011

Strefa erpegola, wolna od angola

Havlowi zadedykowano
podręcznik do gry
Wampir: Maskarada


Eurocon jest dowodem na to, że fandomy poszczególnych krajów europejskich są ciekawe siebie nawzajem. Ta cykliczna impreza odbywa cię co roku w innym państwie. Pozwala na wymianę myśli, doświadczeń i najzwyklejsze poznanie się... a przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Nawet jeśli to tylko w 5% prawda, to i tak jest się czym cieszyć, bowiem w porównaniu z fundomem (czytaj: fandomem RPG) to i tak miliardy razy lepiej.

Scenka: Konwent Inne Sfery. Panel dyskusyjny o tym, czy jest miejsce na papierowe pismo RPG, a jeśli jest to jak mogłoby wyglądać, czym miałoby przyciągać czytelników? W pewnym momencie do sali wchodzi Szafa. Tak, ten Szafa z Kuźni Gier. Lubię go mocno stąpa po ziemi, a do tego zna branżę i realia wydawnicze. Szafa rzuca konkretny pomysł – pismo poświęcone fantastyce, z tym że z częścią poświęconą grom fabularnym. Coś, czego w zasadzie do tej pory w kraju nie było. Czy taka formuła ma sens, czy pismo sprzedawałoby się w satysfakcjonującym nakładzie? Tego nie wiem ani ja, ani Szafa – ale nie o tym teraz piszę. Gdybyśmy jako fundom byli zainteresowani choć troszkę tym co dzieje się u naszych sąsiadów, wiedzielibyśmy, że taką formułę ma czeskie pismo Pevnost.

W Czechach przez kilka lat ukazywał się periodyk poświęcony grom fabularnym – pojęcie nie mam jak wyglądał Dech Draka – czy był jak MiM czy może jak Portal, czy też raczej Gwiezdny Pirat. Jednak pi razy drzwi, tak gdzieś 2 lata temu Dech Draka stał się częścią magazynu Pevnost. To trochę tak, jakby Gwiezdny Pirat stał się częścią Nowej Fantastyki. W Polskich realiach ten scenariusz jest oczywistym snem szaleńca – redaktorzy pism fantastycznych mają kilka tysięcy fanów RPG głęboko w dupie, w odróżnieniu od kumpli z czeskiego fandomu. Ale nie wiemy jak to wygląda w Czechach. Nie wiemy nawet w co się u naszych południowych sąsiadów grywa, no może poza jedną obiegową opinią, że Czesi mają swoje Kryształy Czasu lub inne AD&D pod nazwą Draci Dupe – tu wielkie: cha, cha, cha, Luku, jsem tvoj papinek, Navrat Netoperka, Szmaticzka na paticzku oraz nieśmiertelne pozor pozor, budu triskal.

Nie lepiej jest jeśli idzie o Niemcy. Owszem słyszeliśmy być może o Der Schartze Augen, czyli tym razem germańskiej wersji KC lub jak kto woli AD&D, lecz tu kończy się przepastny zasób tego, co wiemy o erpegowcach zza Odry i Nysy Łużyckiej. Lecz pojęcia nie mamy, że mają swoje zajebiście rozwinięte środowisko fanów Zewu Cthulhu, że Chaosium pozwala im wydawać doń dodatki rodzimych autorów. Nie bardzo tez wiemy, jak ogromne są ich terenowe konwenty i że potomkowie Hindenburga świetnie się bawią biegając w lateksowych zbrojach.

O ścianie wschodniej nie wspominam – w odróżnieniu od strzępów wiedzy na temat wcześniej wymienionych nacji, cały wschód jest dla mnie białą plamą. I jestem przekonany, że mój stan wiedzy na ten temat, nie zaniża średniej krajowej – bo to co łączy wszystkich polskich erpegowców, to to, że o środowiskach zza Buga nie wiedzą zupełnie nic. Zabawne, że dzięki kilku wpisom Borejki, więcej wiemy na temat graczy z Brazylii (patrz: http://gryfabularne.blogspot.com/2009/09/rpg-w-brazylii.html ). Więcej wiemy – jako zbiorowość – o tym jak rzecz ma się na Węgrzech, za sprawą choćby tego, że pamiętam co najmniej jedną osobę, która znając madziarski była w stanie opowiadać o ichniejszej grze Magus na jednym, nie istniejących już forów internetowych.

Oczywiście, za ten stan po trosze odpowiada wsobność hobby jakim jest RPG. Także bariery językowe. Stawiam dolary przeciw orzechom, że tak jak my nie wiemy i nie interesujemy się tym co fajnego dzieje się u naszych sąsiadów, tak i oni nie interesują się nami. Język angielski nie jest dla nas problemem, mamy dostęp do newsów w tym języku, a i dominacja języka angielskiego w branży jest kolosalna i rzeczywiście najciekawsze koncepcje i gry pierwotnie pisane są w języku Baracka Obamy i Scoty Pipena.

Tricon czyli zeszłoroczny Eurocon w warstwie RPG ssał, choć była to świetna okazja, żeby czegoś się dowiedzieć o tym jak erpegowe sprawy mają się w Czechach – no ale choćby przysłowiowe skały srały, nie zmieni się podejścia organizatorów Polconów do hobby jakim są gry fabularne, byliśmy, jesteśmy i będziemy dla nich marginesem. Fajna szansa wzajemnego wejrzenia w głąb środowiska i rynków RPG dwóch (a nawet trzech, bo jest jeszcze Słowacja) sąsiadujących ze sobą krajów została zaprzepaszczona.

Przez przypadek, w trakcie porządków na redakcyjnych półkach, Multi znalazł jeden z kilku numerów pisma Pevnost. Trochę dla jaj wziąłem go, aby lekturą czeskiego umilić sobie podróż autobusem. Z dumą stwierdziłem, że lata oglądania czeskich vecerniczek oraz powtarzanego w kółko przez TV NOVA serialu M.A.S.H. nie poszły na marne. Z pewnością fakt, że jestem ślązakiem osłuchanym z językiem śląskim, który z czeskiego czerpie pełnymi garściami, w dodatku mieszkającym w zasięgu czeskich nadajników ułatwił mi sprawę. Błogosławiony nagły darem języków począłem penetrować ichni rynek, strony i fora czego efekty będzie można zobaczyć, mam nadzieję, już w kwietniowym numerze Gwiezdnego Pirata. Jak Bozia pozwoli podobną rzecz na nasz temat będą mogli znaleźć nasi południowi sąsiedzi w odpowiedniku GP. Tyle co nam zostało po wielkim Triconie czyli dupnym zderzeniu trzech środowisk fantastycznych. Jak widać, zostawiam wystarczająco dużo czasu na uderzenie wyprzedzające.

Szczerze powiedziawszy czułbym się zobowiązany, gdyby jakiś chojrak rzucił mi wyzwanie, a jednocześnie zrobił dobrze erpegowej gawiedzi i zajął się Niemcami, Rosją, Litwą, Ukrainą, a nawet Słowacją, jeśli bowiem w każdym z tych krajów dzieje się choćby połowę tego co u Czechów, to można pisać w nieskończoność. Może czas trochę udupić tę wsobność i wyjść na spotkanie temu co nieznane. 


.