sobota, 31 maja 2025

Hobby Update: Maj 2025 - Black Seas - kampania & Roller Skating Games

Kwiecień i maj upłynął mi na rozpoczęciu kampanii w Black Seas. Aktualnie mamy za sobą dwa scenariusze - pierwszy wtopiłem, drugi zremisowałem. W czerwcu trzecia bitwa. 

Aura na dworze lub polu (bo trzeba szanować małopolan) nie sprzyja raczej siedzeniu w domu, i spędzaniu czasu na morskich bitwach, za to zdaje się idealna, żeby założyć roleczki i pośmigać trochę po mieście. Po roku jazdy, nie straszne są mi już górki, ani dziury w nawierzchni, czy studzienki ściekowe, bo do przodu jeżdżę już raczej swobodnie. 

Gdyby ktoś chciał zacząć jazdę na rolkach, to serdecznie mogę na początek polecić rolki Oxelo MF 500 - które oferują zadziwiającą jakość buta oraz lekką i wytrzymałą szynę. To wszystko w cenie poniżej 450 złotych. Jeżdżę na nich od roku i pewnie pojeżdżę na nich przez najbliższe parę lat - bez problemu wytrzymują skoki, dają radę na skate parku, wspaniale pasują do mojej stopy. Świetne do free ridu. 

Oczywiście, że czynniki osobnicze takie jak rozmiar czy kształt stopy wpłyną na nieco inny doświadczenie, nie mniej jednak to bardzo porządne rolki, w świetnej cenie.







.  

niedziela, 23 marca 2025

Hobby Update: Marzec 2025

Udało się rozegrać scenariusz numer 7 z podręcznika, zatytułowany Costal Raid. Zadaniem atakującego gracza jest przedostać się do portu obrońcy i przetrwać w nim 2 całe tury na kotwicy. Zadaniem broniącego jest uniemożliwienie tego zadania poprzez niedopuszczenie do przekroczenia strefy portu, albo poprzez wyeliminowanie z gry połowy okrętów przeciwnika - licząc w punktach. 

Scenariusz wymagający od atakującego pośpiechu, jeśli zdecyduje się na atak za pomocą największych i jednocześnie najwolniejszych okrętów, nie może ona sobie pozwolić na manewrowanie i potencjalną utratę szybkości. Jako obrońca tej szansy jednak nie zauważyłem, skupiając się głównie nie na blokowaniu, lecz na strzelaniu do przeciwników. I choć przyniosło mi to wiele satysfakcji, to jednak nie uratowało wyniku. Rzutem na taśmę Marek spełnił warunki zwycięstwa. 

Ach, może gdybym pamiętał o tym, że fort broniący portu miał specjalną zasadę Red Hot Shot, która sprawia, że przy każde trafienie krytyczne powoduje dodatkowo pożar, poszłoby mi troszkę lepiej. Z pewnością francuski 1st rate poszedłby na dno wcześniej, umożliwiając solidny ostrzał okrętów 3 klasy i może nawet eliminację, któregoś z nich.  

 

Flota francuska

Flota brytyjska


niedziela, 2 lutego 2025

Hobby Update: Styczeń 2025

 A jednak udało się odpalić Potwora Tygodnia, choć okoliczności rzucały same kłody pod nogi. Jeszcze w grudniu, w okresie między świątecznym przygniotła mnie grypa, niwecząc wszelkie szanse na regeneracyjny odpoczynek i czas dla siebie. Następnie, tuż po nowym roku, płynnie wszedłem w kolejną infekcję górnych dróg oddechowych, gdzie smagany byłem druzgocącym kaszlem i paskudną chrypką. Pomysł mocnego, erpegowego wejścia w rok 2025 spalił więc na panewce. 

Udały jednak dwie akcje. 

Po pierwsze, zorganizowaliśmy sesję zero, gdzie ustaliliśmy sobie rys świata, miejsce akcji, przypomnieliśmy sobie mechanikę PBTA i omówiliśmy kilka drobnych różnic pomiędzy Potworem Tygodnia a Dungeon World. Do tego gracze wybrali sobie postaci ekspert i niebianina. 

Po wtóre, rozegraliśmy pierwszą sesję, podczas której postaci miały się okazję ze sobą spotkać i poznać, oraz doprecyzować świat przedstawiony. Wygląda na to, że nie odbyło się to po linii gry, która raczej zakłada, że postaci znają się i mają wspólne tło - choćby pretekstowe. Fabularnie jednak, to pierwsze spotkanie na sesji było bardzo ważne. Oto bowiem postać Raymonda Eksperta, odprawiając rytuał ze znalezionej niegdyś księgi, wraz z pożądanym przedmiotem sprowadził z zaświatów Indiańskiego ducha-posłańca Chodzącą Sosnę.

Jakby nie patrzeć - ruszyło się, następna sesja już w pierwszym tygodniu lutego i pierwsze realne spotkanie z Potworem Tygodnia. Witajcie w Debian Creek. :)







  

sobota, 21 grudnia 2024

Podsumowanie roku 2024 w RPG

Rok 2024 był dla mnie bardzo udany pod kątem grania. Po dwóch latach prowadzenia, wreszcie przyszedł czas na zmianę roli. A po 19 latach stawiania oporu grom spod znaku (A)D&D, pozwoliłem sobie zaryzykować spotkanie systemem. Żeby nie stracić równowagi, serwowałem sobie Warhammera na drugą nóżkę. 

Spotkanie z D&D uświadomiło mi, jak bardzo doświadczenie kontaktu z PBtA wpłynęło na moje postrzeganie smaku RPG. Klasyk (nawet w 5 edycji) wydaje mi się daniem przyprawionym iście azjatycko - i pomimo tego, że gracze przyjęli mnie z pewną wyrozumiałością, starając się serwować D&D not spicy, to uczucie dyskomfortu podczas gry, nie ustępowało. To nie tak, że D&D uważam za niesmaczne czy niestrawne, po prostu to nie są moje smaki, nie takie poziomy ostrości, nie te faktury, nie takie konsystencje jakie lubię.

A trzeba wam wiedzieć, że miałem przyjemność spotkać bardzo dobrych graczy. Dynamika relacji ich postaci, wyrazistość, poziom odgrywania pozostaną w mojej pamięci na bardzo długo. Tak jak te kilkanaście scen, które przeżyliśmy wspólnie. Zaś mistrz gry - jeden z najlepszych u jakich grałem - o świetnie brzmiącym głosie, wysokich umiejętnościach prowadzenia opisu, kontrolowania przebiegu sesji, potrafiący wprowadzać i odgrywać różnorodne postaci niezależne stawał na wysokości zadania. 

Trudno jednak było mi się odnaleźć w zakamarach mechaniki i jej filozofii. Na pytanie: "Czemu nie odpaliłeś Frenzy?", odpowiadałem: "Bo mnie, aż tak bardzo nie zdenerwował". Każda potyczka, która lądowała na planszy aplikacji, rozwalała mi wczówkę, mimo tego, że ekipa świetnie się bawiła przy tym bawiła, perfekcyjnie zarządzając zasięgami broni, czarów i buffów, odległością od przeciwnika. Świetnie znali system w który grali. A ja wiem, że dobrze zrobiłem, że nie zmarnowałem na to czasu. 

 Z drugiej strony, jak ryba w wodzie czułem się w Warhammerze. Miałem wielką chęć zagrać tak blisko zasad, jak to tylko możliwe. Na starość chciałem przekonać się, czy pierdycja jest, czy nie jest grywalna. Okazuje się, że te kilka sesji, raczej potwierdziło moje przypuszczenia, że rdzeń mechaniki sprawia się bardzo dobrze, jest łatwy do przyswojenia, nie ma derywatów zasad od zasad - z pominięciem może kilku minigierek typu: testy zarabiania pieniędzy. I współgracza miałem dobrze znanego, fajnie ogranego, i mistrz gry - choć to była jego pierwsza przygoda z prowadzeniem w życiu, dawał radę prowadzić fajne scenariusze, a te dwie sceny na szynach po prostu musiały się pojawić. I świetnie sobie poradził z dwoma trudnymi graczami. 

Z podsumowania roku wychodzi mi, że niczego nie poprowadziłem. Przymiarka pod Ironsworn: Starforged nie zmaterializowała się, ale liczę na to, że zmieni się to w przyszłym roku. Granie bez mistrza gry, to jest ten obszar gier fabularnych, który z wielką chęcią chciałbym spenetrować. 

Rok 2024 pozostanie dla mnie rokiem, w którym wreszcie zagrałem w D&D.

sobota, 14 grudnia 2024

Hobby update: Grudzień 2024

Bitewniaki:

Full Thrust 

Podczas świątecznych porządków znalazłem stary podręcznik do gry Full Thrust, wydany jeszcze przez wydawnictwo Portal. Przekartkowałem go, przypomniałem sobie zasady i wrzuciłem go na listę gier do sprawdzenia. 

To the Strongest

Wszystko wskazuje na to, że w Grudniu uda się rozegrać tylko jedną bitwę. Okres przed świąteczny objawił się wyjątkowym brakiem czasu. Bitwa ustawiona, czas znajdę - mam nadzieję, że tym razem moi Rzymianie staną na wysokości zadania wypchną Kartaginę z Sycylii.  

Black Seas

Przede mną instalacja olinowania i żagli. Ale poważnie rozważam uproszczenie tego elementu, ze względu na trudności jakich to przysparza - oczy zdecydowanie już nie takie.  

Space Hulk (diy)

Prace dobiegły końca. Są Space Marianie, są Dżinsokrady, jest plansza, są misje. Do zrobienia tylko pomoc dla graczy.


RPG

Potwór tygodnia - PBTA

Liczę na styczeń / luty - mam nadzieję, że uda się zebrać ekipę. 

poniedziałek, 9 grudnia 2024

Karnawał Blogowy #124: Wory, skarpety i paczki!

Daleko zaszedł Karnawał Blogowy - stuknęło mu już 124 wydania. Końca nie widać. 
Nieznane są początki tej blogowej tradycji. Czas powstania, pomysłodawca - wszystko to rozmyło się we mgle niepamięci. 

Mogę podejrzewać tylko, że wziąłem udział w kilkunastu edycjach i mamić się że któraś przypadła mi w zaszczycie. Zgaduję, że pisało się teksty na zaproponowany temat i linkowało się to potem do uczestników, a po zakończeniu przekazywało się prowadzenie kolejnej osobie. I tak z miesiąca na miesiąc! O ile mnie pamięć nie myli. 

Okazuje się, jednak, że tradycja ta nie umarła, lecz zaadoptowana na swoje potrzeby przez blogosferę bitewniakowców trwa po dziś dzień - zresztą powyższy numer oraz temat są jak najbardziej aktualne. Z prostych kalkulacji wychodzi mi więc że figurowemu karnawałowi blogowemu w sierpniu tego roku stuknęło 10 lat. Kawał czasu. 

Wszystkiego najlepszego!