Cieszę się, że Głębia Przestrzeni wytrzymuje kolejną rundę w rankingu bestsellerów RPG - siedzi tam już kilka tygodni. Nie mniej jednak młodym podnieconym twórcom gier pragnę przypomnieć, że sukces to będzie, ale jak z pierwszego miejsca zrzuci Neuroshimę i wytrzyma taki pojedynek przez rok. Przypomnę też losy wydanego niedawno Charakternika, który poniósł sromotną klęskę na życzenie autora.
Jakie są różnice między obiema grami? Nie będę wchodził w szczegóły wydawnicze, bo to ma drugorzędne znaczenie. Autor Głębi Przestrzeni - jakkolwiek nie wróżę grze sukcesu - odrobił lekcje. O tej grze dowiedziałem się już dawno temu (chyba na Pyrkonie 2011, a może wcześniej) - autor chciał ją wydać i miał już wówczas ogromną porcję materiału, który pokazywał wydawnictwom. Dzięki czemu, kiedy przyszło już do wydania gry, nie musiał w pośpiechu dopisywać rozdziałów, ale mógł pozycję redagować, poprawiać i korygować.
Ważniejsze jest jednak co innego. Głębia Przestrzeni pojawiła się w przestrzeni konwentowej, pojawiła się w sieci, na długo przed ukazaniem się drukiem. Każdego miesiąca autor mógł rzucić k20 i dodać wynik do liczby fanów i zainteresowanych jego grą. Charakternik pojawił się niczym głośny bąk w zatłoczonym miejscu - i nawet jeśli pachnie lawendowo, to nikt na ten zapach nie był gotowy.
O tym, że wydanie gry RPG w polskich realiach traktuję jak strzał we własne kolano już wiecie. Oczywiście to moje zdanie, bo przecież się da. Przecież można kupić świetną licencję na grę o "śpiącym w głębinach" i zrobić na tym kupę kasy wydając przy okazji dodatek, na który wszyscy fani gry w kraju czekali od 15 lat. Pewnie, że można - jak się chce i potrafi. Ale, że jest to równie trudne jak złapanie komara za jaja to inna sprawa.
Tu pozwolę sobie podlinkować do dwóch tekstów, które przeczytałem dzięki serwisowi Bagno. Pierwszy jest po angielsku i dotyczy procesu powstania gry niezależnej (oraz krociowych zysków), drugi po polsku i dotyczy pisania i wydawania powieście w polskich realiach - wydaje się, że to nie ma związku, ale zaręczam, wiem z doświadczenia, że to samo dotyczy przyszłego autora gry fabularnej. Warto oba mieć na względzie.