wtorek, 29 stycznia 2013

Bandits and Battlecruisers: recenzja cz. 3

Na razie mamy postaci graczy – intergalaktycznych łowców przygód, którzy przemierzają przestrzeń kosmiczną. I niech mnie diabli, jeśli każdy z nich nie marzy o tym, aby „śmiało kroczyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”. Mamy też obce organizmy, które będę chciały zapobiec realizacji tego marzenia. Mamy też masę sprzętu do zwalczania gwiezdnych kreatur oraz wiemy mniej więcej co po nich pozostanie, kiedy wydadzą z siebie ostatni krzyk.

I'm stepping through the door

Zaraz zaraz, czegoś mi tu brakuje? Ach tak, brakuje kosmosu. Prawie bym zapomniał. Na szczęście w Bandits & Battlecruisers jest cały rozdział poświęcony temu zagadnieniu: Vastness of Space.

And I'm floating in a most peculiar way
Rozdział jest wybuchowy, niczym torpeda fotonowa roztrzaskująca się o tarcze energetyczne. I znajdziemy w nim wszystko aby dać pustce przestrzeni kosmicznej coś tak nieważnego jak życie. Za pomocą zmyślnych tabel wygenerujemy sobie gwiazdy, sypniemy nieco materii, którą zmienimy w planety, tym zaś do towarzystwa dorzucimy księżyce i dla draki rozsiejemy gdzie się da stacje kosmiczne. Pstryk i gotowe – a dzięki temu, jakiś trójoki Zapazmazianin, zamieszkujący planetę o metanowej atmosferze spoglądając w niebiosa stwierdzi: A jednak się kręci. Nikt się jednak o tym nie dowie, bowiem w chwili triumfu postanowi zajarać zdobycznego Pall Malla. I dup - po planecie. A stało na paczce jak byk że: Minister Zdrowia Ostrzega.

And the stars look very different today
Autor nie wchodzi specjalnie w szczegóły, nie futruje nas specjalistyczną wiedzą z dziedziny astronomii zajmującej się ciałami niebieskimi. Ot kilka typów gwiazd, kilka typów planet i naturalnych satelitów. Trzyma się ogólnie znanych faktów. Każdy element kosmicznego „życia” generowany jest z pomocą prostych tabelek, a smaczków dostarczamy posługując się znanymi z wcześniejszych rozdziałów kobylastymi tabelkami k100, których w tym rozdziale jest aż 5. Jednym zdaniem: czeka nas masa, prawdziwa masa różnorodnych obiektów, które z pewnością zainteresują swoją osobliwością graczy i zaskoczą samego Sędziego (dziś powiedzielibyśmy Mistrza Gry).

Here am I sitting in a tin can far above the world
Wszystkie te elementy zbudują nam sektory, które na heksagonalnej mapie zaznaczymy kolorami: zielonym, żółtym, pomarańczowym i czerwonym licząc od obszarów bezpiecznych, po skrajnie groźne. A każdy pełen będzie obiektów godnych zwiedzenia.

Though I'm past one hundred thousand miles, I'm feeling very still
Na specjalną uwagę zasługują Stacje Kosmiczne, które staną się obiektami do penetracji. Grają one w pewnym sensie rolę Lochów. Zresztą autor podaje kilka użytecznych przykładów i wskazówek jak te specjalne obiekty wykorzystywać w klasycznych, acz kosmicznych „dungeoneskach”. Pomysły to zwarte, acz przednie.

And I think my spaceship knows which way to go

Autor w tym rozdziale zawarł najwięcej wskazówek dla sędziego, rozważając z osobna problemy eksploracji planet, stacji kosmicznych oraz bezpośrednio z tym tematem związanych spotkań losowych – zarówno na ubitej ziemi, w nieważkości czy przestrzeni kosmicznej. I wszystkie one składają się na bardzo konkretny, przemyślany w każdą stronę materiał. Chylę przed panem Autorem szkliwo kopuły mego skafandra.

Skocz do części: 1 | 2 | 3 | 4 | 5

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że skoro kupiłeś, to zamierzasz to prowadzić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Po to kupiłem, myślę, że zabawy będzie więcej niż z S&W.

    OdpowiedzUsuń