wtorek, 25 marca 2014

Karnawał Blogowy #52 - Spowiedź mizogina czyli trzymam się od was z daleka


Na zdjęciu: Koleżanka* rozpraszająca kolegów na sesji
O tych i innych problemach, przeczytacie
w wyznaniach mizogina. KB #52.
Kobiety są tematem najnowszej edycji karnawału blogowego. Którejś tam z rzędu. Karnawał przyniósł do polski ktoś tam, a teraz prowadzi go jakiś inny ktoś tam. Linki znajdziecie gdzieś tam. O babsztylach poniżej:

Druga połowa lat 90

Ekipa z liceum.

Po Cyberpunku kupiliśmy właśnie WFRP. Zaprosiliśmy dwie koleżanki na sesję: Ania i Basia, zwabiliśmy je chyba odniesieniami do tego, że RPG to trochę jak teatr połączony z filmem przygodowym. Ania się rozczarowała – nie widziała w tym teatru, Basia zauważyła w tym potencjał, ale nie dała się zaprosić ponownie. Dla jasności, prywatnie stanowiliśmy wszyscy paczkę, a po sesji paczka się nie rozpadła. Po prostu ten rodzaj rozrywki nie siadł dziewczynom. Kontrakt Oldenhallera im się nie spodobał – można się zastanowić, co w nim jest nie tak – był prowadzony jak w książce, jedna z postaci dziewczęcej to podręcznikowa Blanka. Chciałbym, aby takiej analizy dokonała Gigantka, bo to będzie konstruktywne i pomoże autorom erpegów. Ale tak naprawdę zaproszenie dziewcząt było dla nas wielkim eksperymentem, bo nie sądziliśmy, że temat w ogóle zainteresuje dziewczyny.


Ekipa z innego liceum

Jakoś rok później poznałem inną ekipę, z którą zacząłem grać bardzo często. Też sami faceci, ale kiedy zaczęliśmy grać w Sabat do Wampira: Maskarady, Basia chciała spróbować jeszcze raz. I wówczas jej siadło. Może dlatego, że na sesjach lądowało po 5 a nawet 8 osób, może dlatego, że ze względu na to sesje miały więcej elementów Larpowych. Dużo się gadało, każda postać miała silne własne cele, najczęściej niezgodne z celami Sfory. Zresztą tu moja uwaga – Wampir był grą, do której łatwo było namówić dziewczęta, tak przynajmniej sądzę – i należałoby to jakoś profesjonalnie zbadać. Sądzę też, że Wampir, lub w ogóle Świat Mroku był bardziej przyjazny dla dziewczyn i generalnie bardziej trafiał w ich gusta. Zresztą Basia, kiedy przeskoczyliśmy na Dzikie Pole zrezygnowała z gry – ale wiadomo, Dzikie Pola to już gra seksistowska, tak samo jak czasy, których dotyczyła.

Tutaj też pojawia się też Cecylia, znajoma z innego miasta. Kiedy ekipa rozjechała się na wakacje, zostaliśmy na 2 miesiące z kumplem sami. W końcu więc wylądowaliśmy u niej i zaczęliśmy grać. Było to też pierwsze moje doświadczenie z dziewczyną w roli MG. Cecylia była bardzo dobra, świetnie prowadziła Wright: The Oblivion. Świetnie się też z nią grało w Aphalon, który prowadził kolega. Cecylia w odróżnieniu od Ani i Basi, była jednak graczką, częścią tego hobby, jeżdżącą na konwenty mającą znajomych i znajome w całej Polsce, kupującą Magię i Miecz.

Przełom wieków

W moim mieście zaczął się erpegowy ferment. Klub fantasyki, ziny i te sprawy. Złoty okres. Na spotkaniach w przewadze faceci, ale dziewczyny zaznaczały obecność – choć nigdy nie stanowiły większości. Pamiętam Danutę, która była częścią „starszej gwardii” - tak więc znów graczka, która trafiła do hobby zanim pojawił się Wampir, grała bo lubiła RPG. I pewnie gra do dziś. Elżebieta też miała pewne doświadczenia, choć była o pokolenie erpegowe młodsza ode mnie. Trafiła na hobby dzięki starszej siostrze, stąd jej doświadczenie konwentowe i erpegowe przewyższało moje. Zresztą Ela stała na stanowisku, że faceci od RPG są generalnie bystrzejsi od kolegów z jej liceum, więc klub oprócz okazji do gry, dawał jej szansę spotkania kogoś interesującego (spoiler: skończyło się szczęśliwym małżeństwem).

I jakimś cudem na koniec sesji
koleżanka* ma 30% expa więcej.
Felicję spotkałem wcześniej, bo chodziła do mojego liceum i zwróciła moją uwagę na korytarzu. Felicja była też pierwszą dziewczyną, której poprowadziłem sesję, zanim ponownie poznaliśmy się w klubie. Miałem kolegę, któremu Felicja strasznie się podobała, kolega miał kolegów -wszyscy młodsi ode mnie, ja na wylocie LO oni chyba w klasie drugiej. Namówił ją na grę, ku mojemu przerażeniu – bo raz nie cierpię prowadzić osobom, których nie znam, a po drugie nie chciałem, żeby powtórzyła się sytuacja z Anią i Basią. Udało się, poleciałem w końcu telenowelą, zrobiłem z Felicji gwiazdę wieczoru. Podzieliłem sesję na część akcji i część relaksu, faceci dobrze bawili się w pierwszej połowie, Felicja w drugiej, a na końcu epicka scena w karczmie, z dyndaniem na żyrandolach, pojedynkami i to wszystko z jej powodu, satysfakcja dla wszystkich. Do dziś wspominamy sobie z Felicją tamto spotkanie – wszyscy dali z siebie tyle ile mogli, a ja wyczerpałem wszelkie zasoby wiedzy o fryzjerstwie i nazwach kolorów. To było bardzo, ale to bardzo seksistowskie podejście. Ale zagrało.

Okazało się, że Felicja zna Elżbietę. Pojawiła się w końcu w klubie – zagrała parę sesji i stwierdziła jednak, że RPG nie jest dla niej, choć zawsze była chętna na udział w Larpach. Podobnie jak Ela, znalazła też tam swoją drugą połówkę – na kilka dobrych lat. Felicja jeśli chodzi o granie, do dziś lubi lekkie planszówki.

Klub a życie prywatne

Tutaj sytuacja się już nieco gmatwa, bo ekipa z klubu zżyła się ze sobą na lata i są to silne znajomości do dziś. Oprócz grania sporo imprezowaliśmy. Wszyscy faceci byli erpegowcami, ale poza kilkoma wyjątkami ich dziewczyny nie. Dlaczego? Nie wiem. Sądzę po prostu, że erpegowanie, to nie był ich pomysł na spędzanie wolnego czasu. Nie, nie było żadnego wykluczenia, żadnego seksizmu, stereotypów. Wystarczyło nam ich stanowcze: Nie dziękuję, wy sobie grajcie, a my się w tym czasie spotkamy ze sobą. Tak więc Hania i Gabrysia trzymały się od rpg na dystans z własnego wyboru – prawdę powiedziawszy podśmiewując się otwarcie z naszych zainteresowań. Gabrysia męża poznała w klubie, podobnie jak Hania. Związki te trwają w szczęściu do dziś.

W klubie było jeszcze kilka grających dziewczyn: Izabela – która lubiła erpegować i larpować, obie to formy poznała w klubie i zdaje się prowadziła, Jadwiga – poznała rpg przez brata i też grywała ze starą gwardią oraz Lidia – przyszła żona jednego ze współzałożycieli klubu.

To co w sumie dziś mnie zastanawia – bo wówczas tego nie zauważałem, że w zasadzie poza Izabelą, żadna z dziewczyn w klubie nie garnęła się do prowadzenia. Co więcej, dziewczęta mogły spokojnie zorganizować sobie sesje we własnym gronie, lecz do tego nigdy nie doszło. Zakazu nie było, presji na granie facetem w roli MG też nie. No ale na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć.


Okiem zewnętrznym

Zapytałem przed chwilą swoją drugą połówkę dlaczego nie gra w RPG. Odpowiedziała mi, że nie wyobraża sobie gry polegającej na siedzeniu przy stole i opowiadania historyjek, bo nie widzi w tym żadnego elementu rywalizacji, a to co ją w grach pociąga to właśnie rywalizacja i możliwość indywidualnego zwycięstwa, pokonania przeciwnika na równych zasadach. I nie pierwszy raz spotykam się z taką odpowiedzią. Może jest tak, że RPG to hobby, które dziewczyn nie interesuje, bo nie odpowiada ich potrzebom, tak jak mainstreamowe gry komputerowe z ostatniego dwudziestolecia, robione przez facetów i dla facetów, choć w czasach salonów gier wideo w początkach lat 80 liczba graczy i graczek była mniej więcej taka sama i wszyscy bawili się w te same gry.

* zabezpieczenie antyseksistowskie lub symbol wymyślony przez Kurta Vonneguta

  

8 komentarzy:

  1. Dziewczyny vs. Chłopaki 1:0

    OdpowiedzUsuń
  2. To było "Dziewczyna i chłopak" nie Dziewczyny vs. Chłopaki (;;;)
    http://www.filmweb.pl/film/Dziewczyna+i+ch%C5%82opak-1980-36610

    OdpowiedzUsuń
  3. Na końcu powinno widnieć "Zbieżność imion osób występujących w artykule jest przypadkowa", a poza tym całkiem fajne ćwiczenie pamięci. Choć fakt nie od razu się połapałem o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rekonstrukcja trochę czasu mi zajęła. I tak słuszna uwaga - w zasadzie brak zbieżności jest celowy.
      Chciałem podjeść do tematu inaczej i zrobić wywiady z dziewczynami, ale jest wiosna i mi się nic nie chce. Po za tym po co się wysilać i angażować znajomych dla bandy małoletnich feministek, walczących o równo uprawnienie w zdychającym hobby.

      Usuń
  4. A tam zdychającym. Zależy od tego, kogo się o to hobby zapyta.
    Aczkolwiek muszę przyznać, że w Świecie Mroku jest coś pociągającego... od paru lat całkiem nieźle mi się gra w tym systemie. Choć moje rpgowe życie zaczęło się dawno, dawno temu w Zapomnianych Krainach, na największej z wysp Moonshae.

    Pozdrawiam,
    Ell.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, ze zależy, ktoś nawet pisał ostatnio o początkach renesansu. No ale ja sądzę, żeby aby mógł nastąpić renesans, przyda się jakiś wiek ciemności. No zobaczymy jak to się potoczy.

      W tym tekście o prowokacyjnym tytule i oprawie graficznej starałem się jakoś - na serio - zastanowić co jest z RPG nie tak, że proporcje płci są zachwiane, wskazać te punkty, które sprawiły, że dziewczyny napłynęły do hobby. Oczywiście, to nie tak, że twierdzę, ze dziewczyny grały tylko w Wampira i te sprawy, bo co w tekście widać nie koniecznie tak było. Danuta - wymieniona w tekście to twarda DeDekowa zawodniczka, a nawet ADeDekowa. Próbowałem też wywołać epatującą nagością samiczą gigantkę do tablicy, żeby wreszcie konstruktywnie przejechała się po konkretnych grach i dała jakieś sensowne rozwiązania. Bo do dziś nie wiem, co w Kontrakcie Oldenhalera - poprowadzonego by the book (bez przesadnych wodotrysków, ale też bez wtopy) - odpycha dziewczęta. A także wyjaśnienia tego czego dziewczyny chcą od RPG, od flufu i mechaniki. Może odstraszyli ją faceci ze zdjeć? Nie wiem.

      Usuń
    2. Z RPG wszystko jest OK, jak na mój prosty, chłopski rozum. Przede wszystkim to osobisty wybór człowieka, jakie rozwija w sobie zainteresowania. To tak naprawdę kwestia gustu, przekonań (a czasem też i wychowania), czym człowiek się zajmuje w czasie wolnym od pracy/szkoły.

      Osobiście grałam kilka lat w D&D, co prawda głównie w formie pbf, ale trafiło się też kilka sesji przy stole. Mimo to, z wiekiem, minęła gdzieś fascynacja fantaziakami i już mnie one tak nie bawią. Nawet nie wiem, czy chciałoby mi się grać w D&D. Literatura high fantasy też już nie interesuje mnie jak dawniej. Niedawno znajomy robił rekrutację do WFRP (Wewnętrzny Wróg), nie rzuciłam się do tego, chociaż to świetny MG i grałam u niego w inną kampanię w Starym Świecie. Po prostu wolę zamiast tego grać w Ars Magicę i kolejne systemy ze Świata Mroku.

      A to, czego gracze i graczki oczekują od sesji - to już osobna kwestia, którą MG powinien omówić z samymi zainteresowanymi. Dobrze wiedzieć, jakie są preferencje graczy. Czy wolą łażenie po lochach i zabijanie goblinów, czy ciężkie rozterki moralne? Osobiście wolę rozgrywkę opartą na długich, intrygujących rozmowach między postaciami graczy, czy z bohaterami niezależnymi. Zagadki, śledztwa, trudne moralne wybory, czy kiedy wspólnie z pozostałymi ludźmi w drużynie musimy ruszyć głowami, żeby wspólnie nie dać się oszukać knowaniom MG. Owszem, trochę walki nie zaszkodzi, ale gdyby stanowiły one 90% rozgrywki... to pewnie bym się nie bawiła najlepiej.

      Pewnie nie odpowiada to na pytanie, skąd ta nierówność płci wśród osób grających w RPG. Ale, jak człowiekowi najłatwiej wejść w RPG? Osobiście wpadłam w gry fabularne przez literaturę fantastyczną i przelotne zainteresowanie bitewniakami. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że gdybym nigdy wcześniej nie czytała fantastyki, pewnie nie zainteresowałoby mnie RPG. Poza tym... w świecie wciąż jeszcze słyszy się głosy, że fantastyka (zwłaszcza fantasy) to literatura niskich lotów, dla dzieci i młodzieży, a nie dla ludzi poważnych. Druga, moim zdaniem, łatwa droga do RPG - to gry komputerowe, np. takie cRPG. Ale to też... do niedawna było postrzegane jako rozrywka czysto dziecięco-młodzieżowa. Poza tym wg mnie mało jest kobiet, które grają intensywnie na komputerze - osobiście nie gram już w nic na kompie od dobrych kilku lat. Skoro najprostsze drogi do RPG to te, które potocznie są uznawane za rzecz dobrą dla dzieci i facetów (bo to przecież "duże dzieci" (: ), to i nic dziwnego, że kobiety się tym tak bardzo nie interesują; poza tym ciężko zainteresować się czymś, o czym ma się blade pojęcie i swoją opinię oraz nastawienie opiera się głównie na stereotypach, albo utartych, obiegowych opiniach.

      Oczywiście w ostatnim akapicie paskudnie generalizuję, za co przepraszam, gdyż zapewne znajdzie się masa ludzi, którzy mogą być odmiennego zdania.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń