niedziela, 6 lipca 2014
Słowo na niedzielę #20: D&D 5 w zarysie
Pamiętam kiedy kilkanaście lat temu odwiedziłem koleżankę studiującą biologię - wziąłem do ręki jeden z jej podstawowych podręczników i zamarłem w przerażaniu. Wybaczcie mi od razu nieścisłości i być może lekką, ale tylko lekką przesadę - wiecie latka lecą i pamięć może już nie ta. W każdym razie podręcznik ten było to tomiszcze tak opasłe, wielkie i grube, że zdębiałem. Miało pewnie z 2 tyś stron, albo i więcej oraz zachęcający tytuł: Biologia w Zarysie, tom 1. Rozumiecie 2 tyś. stron ledwie tylko zarysu.
Od razu przypomniała mi się druga angtotka dotycząca kumpla, który mieszkając w UK z sukcesem założył brytyjską rodzinę. Postanowił przybliżyć tubylcom piękno polskiego języka, zakładając, że ułatwi to przyszłe wizyty w Kraju Kwitnącej Lipy. Małżonka zachęcona wstępnie, postanowiła wyjść jego staraniom na przeciw i zakupiła sobie książeczką do nauki języka polskiego dla obcokrajowców. Pierwsza zdanie w tej jakże polskiej książce witało kursanta tymi słowami: Język polski należy do jednych z najtrudniejszych języków świata - co w mniemaniu autorów miało chyba stanowić doskonałą zachętę do dalszej nauki. Jak myślicie, zadziałało?
Wszystko to piszę dlatego że przed chwilą przeczytałem D&D Basic Rules. I był to najszybciej przeze mnie przeczytany podręcznik z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia. Przeczytał go szybciej niż Risusa, a nawet szybciej niż Borejko czyta Rebel Timesa. Przeczytałem go w 1 minutę. Dlaczego? Bo dla mnie to odpowiednik wspomnianej Biologii w zarysie i podręcznika do nauki polskiego dla obcokrajowców - w jednym.
Liczba stron jak na wersję Basic nawet nie przeraża, choć jest i tak dwu lub trzykrotnie za duża. Lecz jakoś to przełknąłem. Problemem stał się upchany nie nich tekst. Wielki, ogromny klocek tekstu, który po prostu powala. Ciąży niczym krzyż na barkach Chrystusa na trzeciej, siódmej i dziewiątej stacji. A ponieważ wiem, że po lekturze 5 edycji zbawienia nie dostąpię, ani nie zbawię nikogo, nie widzę sensu, aby tę belkę na ramionach swych dźwigać.
Wrzuciłem natomiast ten tekst do procesora tekstu, wiecie, żeby upewnić się, że te podstawowe reguły, to przecież lekkie i przystępne wprowadzenia, mające na celu wtłoczyć petalitry świeżej krwi w wysychające arterie konającego hobby, nie wyglądają tak źle. Liczyłem, że wyjdzie tego dużo, że jakieś 400 tyś może do pół miliona znaków. Lecz nie. Moi drodzy. Te podstawowe reguły to tomiszcze opaślejsze niźli nie jeden, nie dwa, lecz znakomita większość podstawowych podręczników do gier fabularnych. Ten wstęp, ta zachęta, to wprowadzenie ma ich prawie 900 tyś. Dziewięćset tysięcy znaków.
Rozmiar podręcznika to około 500 stron tzw. maszynopisu (popularnej jednostki rozliczeniowej). To jakby nie patrzeć odpowiednik k2 prac doktorskich lub k5+10 prac magisterskich lub k2 gier fabularnych lub 2k5 dodatków do RPG, k6+4 gier indie. Oczywiście to ciągle mniej niż połowa Monastyru, lecz gra "Trzwikoracza" to przykład ekstremalny.
A jaka jest konkluzja? W zasadzie uważam, że czego by WotC nie wydał to i tak wieszano by na tym psy na równi z zachwytami. Wobec czego nic też specjalnego nie stało na przeszkodzie, aby zamiast tego tego co wydali, czyli Massive Symphony Hard Epic Advanced Black Metal Heavy Bascia for false begginers, wydali po prostu wersję As Simple As Possibile. Bo tak naprawdę z zawartości najważniejsze są miłe nawiązania do tradycji, wrażenie kompatybilności i najważniejsze: logo D&D. Bo no do diabła, jeśli tak ma wyglądać wprowadzenie? To jak będzie wyglądała wersja Full albo Advanced? No chyba, że jednak wszyscy jesteś do jakiegoś stopnia Chrystusami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widziałem w sieci takie komentarze: "Reading the rules makes me too tired to want to put in the effort required to run a game.".
OdpowiedzUsuńI ja w sumie mam podobnie...
Takie tam gadanie. To nie wersja podstawowa - podstawowa to Starter Set.
OdpowiedzUsuńZestaw dla początkujących to nie zawsze wersja podstawowa - i odwrotnie.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie całkiem fajne odchudzone D&D na którym można od razu grać. Z drugiej strony troszku mało opcji. Podzielam obawy Neuro, że te 3 opasłe tomy też by mnie zabiły, ale gdyby oprzeć całą grę tylko na Basicu dodać trochę z każdego z tomów i całą grę zamknąć w 200-300 stronach to dla mnie byłby hit. Ew. gdyby wydawali każdy z podów 0 objętości max 100 stron.
OdpowiedzUsuńKFC, jak mało opcji? Możesz się wytrenować w kartach, dłutach i długopisach. Ale macie rację w tym, że 110 stron na cztery klasy z obciętymi opcjami wróży, że 5e będzie puchnąć bardzo mocno.
OdpowiedzUsuńNo właśnie o klasach pisałem, dałoby się to fajnie wszystko zmieścić w jednym podręczniku, ale cóż.. taki mają a nie inny model wydawniczy więc spodziewajmy się niebawem PHB/DMG 2,3,4,5,6... itd.
UsuńA mogliby wydać na nowo wszystkie settingi z Ad&d, model wydawniczy 4e był taki se
UsuńNo niestety, sam bym kupił wszystko jak leci, a tak ominę szerokim łukiem jak czwórkę... Wykastrowany Basic i FR jako podstawa jasno wskazują ten sam kierunek :/
UsuńJa mam nadzieję, że pojawią się podręczniki multiedycyjne, jak te 25-lecie FR. Pokupowałbym pewnie większość, na pewno te, których nie było w 4e.
Usuń