czwartek, 3 maja 2012

Pogromcy mitów: BattleTech


Ogromne maszyny kroczące budzą mój podziw. Zrozumiałe jest, że nie prędko – a raczej nigdy – takie cuda nie powstaną. Wiecie – Gwiezdne Wojny i te czworonożne przerośnięte krowy, inne jatamany, ewangeliony czy choćby Robot Jox to dosyć głupawe wymysły fantastów. Nie, nie ma szans – mogę liczyć co najwyżej na karierę czołgisty. Dowodzić Mechem mogę jednak na planszy. Winien jestem jednak przeprosiny grze, którą bardzo źle oceniłem i notorycznie odmawiałem z nią kontaktu. O tak. Szanowna gro BattleTech – jest mi przykro, że przez lata cię unikałem, sama jednak rozumiesz, że ten okres był dla mnie karą samą w sobie.

Prawda jest jednak taka, że BattleTech nie trafiał do mnie ze względu na tzw. fluffu – naczytałem się go przed laty w Magii i Mieczu, wyszedł mi bokiem. Klany-firany, ciemne wieki i dżihady – dużo liter, a mało radości. To tylko część prawdy.

Pobieżna analiza reguł, głosy stąd i stamtąd, relacje z gry rozmaitych osób sprawiły iż miałem wrażenie, że nie jest to gra która mi siądzie. Spotkałem się np. z opinią, że zawsze lepszy będzie Mech cięższy, niż dwa ważące od niego o połowę mniej. Że jeden ważący 100 ton, rozwali 10 ważących po 10 ton. Tak więc cały ten złożony system budowy Mechów od podstaw można wywalić do kosza – bo zawsze robisz jednego megaprzepaka. To wszystko sprawiało, że raczej byłem od Battletecha dalej niż bliżej.

Nie mniej jednak zagrałem ostatnio zapoznawczą partyjkę. Taką na sporym luzie – 4 osoby, każda gra sama, mając za przeciwnika innego gracza (wybranego przypadkowo). Mechy losowe (udało się trafić rozbieżność niewielka: 45, 55, 55, 65. Dla większej frajdy utajniliśmy informacje dotyczące uzbrojenia i tonażu, miało to wyjść w trakcie gry. Z ważniejszych modyfikacji – zagraliśmy na znacznie większej mapie niż proponują scenariusze. Myślę, że ten mit że 100 ton nie będzie miał problemów z większą liczbą mniejszych Mechów to poniekąd wina zbyt małej przestrzeni. Najwyraźniej szybsze Mechy nie miały jak flankować, zachodzić od tyłu na bezpiecznym dystansie. Na potrzeby gry użyliśmy złożonej mapy do gry Bitwy II Wojny Światowej – sprawdziło się wyśmienicie.

Byłem zdumiony możliwościami tej w sumie dosyć prostej gry. Każdy z graczy dostał mecha o nieco innej specyfice – mój na ten przykład posiadał tylko dwa rodzaje :broni rakiety dalekiego zasięgu oraz PPC, był więc świetny na dalsze dystanse. Miałem też silniki skokowe oraz nawet fajny pancerz. Kumple mieli większy wybór uzbrojenia, ktoś miał ekstra chłodnice, ale mniejszą mobilność, kto inny zróżnicowane zabawki, dobrą szybkość ale tendencję do błyskawicznego przegrzewania się. Mechanika prosta i szybka – co turę jakaś fajna akcja.

Fajną sprawą jest wpływ zarówno ruchu własnego, jak i ruchu przeciwnika na celność, możliwość zwrotu, strzelania do wielu celów. No i to co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło czyli symultaniczność tury walki – sprawdza się elegancko.

Gwoli ścisłości dodam jeszcze, że graliśmy w starą polską edycję gry, więc możliwe, iż odstawaliśmy zasadami od tego co system zawiera obecnie (choć po przeczytaniu QuickStarta specjalnych różnic nie widzę – chyba kwestie kosztów terenu „opodatkowaliśmy” inaczej).

4 komentarze:

  1. BT rzadzi. Szkoda, ze nie mam tu z kim grac. Moze na jakims konwencie partyjke?

    Mam gdzies swoja konstrukcje mecha Sfery dalekiego wsparcia artyleryjskiego - juz na technologii 3050, komputer C3, rozne bajery, na pol planszy celnie wali rakietami, ale jak cos sie zblizy, to mam przekichane. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Seji, ja się miałem do Ciebie odzywać z pytaniem o BT od czasu do czasu. Mam Introductory Set, w drodze Total Warfare :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz pan, panie, retrogranie nowe wydanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Enc - no to teraz tylko dograc termin. :)

    OdpowiedzUsuń