Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że najwyraźniej opcja niemiecka zaczęła ulegać hipsterskiej modzie. Jak to? Rezygnować z porządnego oręża o kalibrze 88 milimetrów na rzecz, dziwacznej pigmejskiej dmuchawki, która nie nadaje się do żadnych sensownych zastosowań? Niepojęte. Myślałem, że to odosobnione przypadki, ale pierwsze jaskółki zaczęły namnażać się w dzikie stada – takie hipsterstwo trzeba zbadać i opisać. Stada much zaczęły jeść kupę, więc chyba nie mogą się mylić. Postanowiłem zabawić się w kaprofaga.
Że jestem na słodkiej emeryturce to
już wiecie, wiecie też że grywam sobie w World of Tanks.
Zrozumiałe, bo do cholery, Gustlik Jeleń i reszta ekipy,
towarzyszyły mojemu ojcu, towarzyszą mnie i pewnie będą bawić
moje dzieci. I ja miałbym odpuścić zabawy w metalowej puszce? Nic
z tych rzeczy. Grywam dla zabawy, zabicia czasu i z kumplami kumpla z
czasów studenckich. Spełniłem marzenie – dochrapałem się
Tygrysa, więc już nie grinduję, tylko się bawię.
World of Tanks ma taką przyjemną
cechę, że sporo czołgów, które twórcy rzucili do gry,
pozostawała w rzeczywistości na deskach kreślarskich, ewentualnie
doczekała się kilku egzemplarzy prototypowych. Sporo oczywiście
jest zabawek zastosowanych w boju i produkowanych masowo. Nie mniej
jednak, te prototypy rozpalają wyobraźnię i pytania – a co by
było gdyby? I jakoś tam pozwalają na nie odpowiedzieć. Tak się
składa, że dwa moje ulubione czołgi w grze należą właśnie do
tego gatunku. Najcieplejszymi uczuciami darzę niemiecką konstrukcję
VK 36.01 H – w grze to czołg średni, szóstego tieru (takie
levele, 6/10) – znajduje się się krok za Pz IV i krok przed
Tygrysem.
Mighty Jingles opowiada i pokazuje czym różni się mityczne
działo 88 mm od działa Konisch 75 mm na czołgu VK36.01 H
działo 88 mm od działa Konisch 75 mm na czołgu VK36.01 H
Na erpegowej emeryturze połączonej z
dostępem do internetu i brakiem dostępu do telewizora, zmieniły
się moje preferencje dotyczące tego co oglądam. Coś, z czego
śmiałem się jeszcze rok temu, dziś jest moją niemalże codzienną
czynnością. Oglądam replaye z WoT na YouTube. I nagle rozumiem
tych, co też zamiast grać w gry, oglądają gameplaye, wbijają się
na live streamy i robią podobnie bezsensowne rzeczy.
Ma to kilka zalet – podglądasz jak
grają lepsi od ciebie, jak reagują i przede wszystkich słyszysz
jak analizują aktualną sytuację. Może biernie, może jak na
wykładzie, ale jednak pompujesz swoje umiejętności. Kolejną ważną
sprawą są w przypadku WoT recenzje i omówienia sprzętu – wiesz
dokąd zmierzać, sprawdzasz przed zakupem jak co działa,
porównujesz możliwości ze swoim stylem gry.
Statystyki w WoT nie mówią
wszystkiego – masz tylko podstawowe dane, fakt jest ich dużo, ale
ich sucha analiza może mylić. Brakuje na przykład informacji o
niwelacji działa (gun depresion), czynnika który mówi o ile stopni
możesz pochylić działo w dół. Brakuje informacji o pochyleniu
płyt pancerza, a to dzięki temu okazuje się, że dobrze pochylone
80 mm jest lepsze niż niepochylone 110, nie ma też wzmianek o
prędkości wystrzeliwanych pocisków, tempie utraty energii. Tego
wszystkiego można dowiedzieć się z forum internetowego, ale
znacznie lepiej zobaczyć to w polu okraszone sensownym komentarzem.
Ponieważ, kiedy Polak zaczyna swój
film od „cześć ludziska” (a niemal każdy tak zaczyna),
automatycznie zamykam jego kanał, jestem skazany na videoblogerów
mówiących po angielsku. W tej działce moim ulubionym jest szkot
The Mighty Jingels – na youtube ma swój kanał pod starą ksywką
Bohemian Eagle. Polecam, bo nie zawsze się z nim zgadzam w ocenach,
ale ma przepiękny akcent, świetny głos i rozbrajający śmiech. No
i w tym momencie prawie 500 fimów, a co tydzień dodaje około 10
kolejnych. Co więcej grywa nie tylko w World of Tanks, ale także w
równie świetną, jeśli nie lepszą grę War Thunder – tym razem
o starciach lotniczych w realiach II wojny światowej.
No i trochę prywaty: jeśli grywacie w
jedną lub obie, to zapraszam do znalezienia mnie w obu grach. W
World of Tanks: Neurocide (max tier: 6). W War Thunder: Neurocide1
(max level: 7) – nie zawsze mam możliwość korzystania z Team
Speaka, ale często tak. Do zobaczenia w boju.
Lećcie po konowała.
OdpowiedzUsuńFajny był herbatnik z Neuro.
http://www.youtube.com/watch?v=wzGZTQJs46g
Już nie trzeba, już za późno. :)
OdpowiedzUsuńPo raz drugi w życiu włączyłem coś takiego o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńPierwsze zdanie jakie usłyszałem jakiegoś teamu League of Legends to:
"Jak Wojtek wróci z kościoła to powiedzcie mu że zmieniliśmy hasło na kaszanka"
Wystarczy mi na kolejny kwartał tych gejmplaji. Znaczy jak się nie myle to lajwstrim
http://www.jawam.com/jp.php?cc=shinaroo
Zanim znalazłem Mighty Jinglesa to trafiłem na 20 kanałów debili. A ten gość ma z 50 lat, służył w Royal Navy ma we łbie poukładane i fajnie się go słucha. Na livestreamy też wbija tylko do sensownych osobników typu Qickybaby, Circumflexes i gość polecił mi RAMJB - hiszpana, który dobrze zna angielski, ale ma słaby akcent, w polsce by go zjedli.
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak w Londynie.
OdpowiedzUsuńczytaćnie ma akcentu.
U mnie na Enfield jeszcze troche Anglików zostało.
Ale i tak w sklepie ponizsza scenka to normal:
- Haj bos
- Cieś koliega
- Łan bag smal tabak pal mal.
- Its wsisko? Ju nid piwo?
- Noł fenksju.
- Ciemu? If ju tajred koliega drink piwo. Najs slip ju hew.
- To w takim razie only tu
- Dobzie kolega Śmaćnego.
- Baj
To tak offtopowo.
Ale wole czytac lub słuchać. Takie widea trwaja po godzinie i nawet jak przewijasz to istnieje spora szansa ze stracisz sporo czasu na popierdolki początkujących czolgistow/czarnych paladynow.