Czy RPG może czegoś nauczyć? Myślę,
że tak. Sporo zależy od nastawienia osoby oddającej się temu
hobby, od tego czego tu szuka, co znajduje i z jakimi ludźmi
przestaje. Uważam, że pewien potencjał jest. Ja z niego
skorzystałem.
Nastawienie
RPG stwarza pewne okazje, aby
podszkolić się w umiejętnościach miękkich – oczywiście, to
czy z nich skorzystamy zależy już od naszych wewnętrznych
motywacji i predyspozycji. Zresztą, co tu dużo pisać –
odpowiednie nastawienie to podstawa, także jeśli idzie o
umiejętności twarde. Dzięki grom fabularnym, a raczej
towarzyszącej im otoczce, możemy trafić na sposobność, aby
przyswoić kilka umiejętności, których być może normalnie nie
chcielibyśmy się nauczyć. Pokażę wam to na swoim przykładzie –
bo właściwie od końca liceum zacząłem wychodzić poza swoją
standardową grupę graczy i odczuwać potrzebę uczestnictwa w czymś
szerszym. Nastawiony byłem na to, aby z rpg wyciągnąć coś więcej
nić chorobę nadgarstka lub umiejętności szybkiego znajdowania
sukcesów w puli kości mieszczącej się we wiadrze.
HTML
Niby nic a jednak. HTML czyli to coś w
czym pisane są strony internetowe. Na początku roku 2000 stałem
się sympatykiem nieformalnego klubu fantastyki pod nazwą HQ. Klub
jak to klub, powinien mieć stronę. Na spotkaniu, na którym
przyszło nam ustalać szczegóły zgłosiłem się na ochotnika,
tylko dlatego, że uznałem, iż będzie to świetna okazja aby owego
HTML się nauczyć. Były to oczywiście inne czasy – nie było
blogów, prostych platform takich jak Blogger czy Wordpress. Pisało
się od zera, a strona obowiązkowo musiała mieć czarne tło. Co
więcej – pisało się tę stronę offline, bo przecież internet
popularny stanie się dopiera za dwa może trzy lata. Ograniczało
się grafikę do minimum, aby strony nie miały przypadkiem więcej
niż 100 kB, aby nie obciążać modemowców. Ta pierwsza strona, to
była najważniejsza strona – tam nauczyłem się podstaw, oraz
pierwszych tricków, które pozwalały na obejście ograniczeń
ówczesnej wersji HTML. Dzięki temu, że poznałem język, rok
później mogłem spokojnie zająć się wydawaniem miesięcznika
internetowego pod nazwą Erpegowiec.prv.pl.
MS Publisher – początki DTP
W klubie mieliśmy pisemko pod nazwą
KsenoZine. Składaliśmy go za pomocą MS Publishera, takiej mało
znanej części pakietu MS Office. Robiliśmy to często w kilka
osób, wpadając do znajomego, który program posiadał. Całkowicie
na ślepo, na własnych błędach uczyliśmy się składać.
Znajomość Publishera w wersji z początku wieku, na nic mi się
dziś przydaje, jednakże złapałem wówczas bakcyla składu.
Adobe Photoshop
Dosyć szybko nauczyłem się, że na
grafików hobbystów nie ma co liczyć. Jeśli robisz zina, to wiedz,
że jeśli ktoś się spóźni lub oleje to będzie to właśnie
grafik. Nie ważne czy rysownik, czy gość od grafiki komputerowej.
Chcesz mieć, zrób se sam. Siłą rzeczy zabrałem się za zabawy z
tym programem. Muszę przyznać, że nigdy nie korzystałem z
książek, wszystkiego uczyłem się mozolnie sprawdzając efekty
moich kliknięć. Robiłem więc sobie banerki, layouty stron
internetowych, rzadko jakiegoś interesującego tutoriala. Wszystko
co było mi potrzebne, robiłem sobie sam.
MS Word
Wydawać by się mogło, że ten
program znany jest każdemu, ale rzadko kiedy używa się go zgodnie
z przeznaczeniem, częściej zastępuje systemowy notatnik czy
notpad. Warto się wgryźć weń głębiej. Chciałem to zrobić i
musiałem. Choćby dlatego, że materiały na stronę klubu czy
Erpegowca dostawałem najczęściej w postaci plików .doc. Prośby o
to, aby unikać wszelkich bajerów i formatowań, które są czym
innym niż boldem lub italikiem, na nic się zdawały. Musiałem się
Worda nauczyć, aby móc odkręcić to co przysłali mi autorzy. Było
to konieczne, bo wstawianie tekstu na stronę wiązało się z
własnoręcznym wstawieniem znaczników HTML. Ponadto przy odrobinie
samozaparcia Word nadawał się też do tego aby przygotowywać w nim
publikacje do druku.
Dlaczego o tym piszę?
Tak naprawdę znajomość wymienionego
oprogramowania czy HTMLa nie była mi konieczna do szczęścia. W
mojej obecnej pracy zawodowej nie są mi potrzebne. Nauczyłem się
tego wszystkiego tylko dlatego, że RPG dało mi motywację. Być
może, nauczyłbym się tego i tak, z innego powodu, ale tu pewności
nie mam. Wiem jednak, bo mam te scenki przed oczyma do dziś, że
wracając z uczelni siadałem do kompa i używając tych programów
wykonywałem szereg czynności związanych z rpg i jego okolicami.
Codziennie i z wielką przyjemnością. O tym, że otworzyło mi to w
jakiś sposób drogę do pracy w Portalu, miałem się dopiero
przekonać. Do tematu jeszcze wrócę, bo to tylko kilka przykładów,
a jest ich nieco więcej, tym bardziej, że niektórzy znajomi też
nauczyli się przy okazji grania kilku umiejętności.
https://www.youtube.com/watch?v=AHbHSXajgZA Rany boskie Ziutek. Mogłeś jeszcze pożyć.
OdpowiedzUsuń