czwartek, 22 października 2015

Czego nauczyłem się przy okazji grania?

Czy RPG może czegoś nauczyć? Myślę, że tak. Sporo zależy od nastawienia osoby oddającej się temu hobby, od tego czego tu szuka, co znajduje i z jakimi ludźmi przestaje. Uważam, że pewien potencjał jest. Ja z niego skorzystałem.

Nastawienie

RPG stwarza pewne okazje, aby podszkolić się w umiejętnościach miękkich – oczywiście, to czy z nich skorzystamy zależy już od naszych wewnętrznych motywacji i predyspozycji. Zresztą, co tu dużo pisać – odpowiednie nastawienie to podstawa, także jeśli idzie o umiejętności twarde. Dzięki grom fabularnym, a raczej towarzyszącej im otoczce, możemy trafić na sposobność, aby przyswoić kilka umiejętności, których być może normalnie nie chcielibyśmy się nauczyć. Pokażę wam to na swoim przykładzie – bo właściwie od końca liceum zacząłem wychodzić poza swoją standardową grupę graczy i odczuwać potrzebę uczestnictwa w czymś szerszym. Nastawiony byłem na to, aby z rpg wyciągnąć coś więcej nić chorobę nadgarstka lub umiejętności szybkiego znajdowania sukcesów w puli kości mieszczącej się we wiadrze.

HTML

Niby nic a jednak. HTML czyli to coś w czym pisane są strony internetowe. Na początku roku 2000 stałem się sympatykiem nieformalnego klubu fantastyki pod nazwą HQ. Klub jak to klub, powinien mieć stronę. Na spotkaniu, na którym przyszło nam ustalać szczegóły zgłosiłem się na ochotnika, tylko dlatego, że uznałem, iż będzie to świetna okazja aby owego HTML się nauczyć. Były to oczywiście inne czasy – nie było blogów, prostych platform takich jak Blogger czy Wordpress. Pisało się od zera, a strona obowiązkowo musiała mieć czarne tło. Co więcej – pisało się tę stronę offline, bo przecież internet popularny stanie się dopiera za dwa może trzy lata. Ograniczało się grafikę do minimum, aby strony nie miały przypadkiem więcej niż 100 kB, aby nie obciążać modemowców. Ta pierwsza strona, to była najważniejsza strona – tam nauczyłem się podstaw, oraz pierwszych tricków, które pozwalały na obejście ograniczeń ówczesnej wersji HTML. Dzięki temu, że poznałem język, rok później mogłem spokojnie zająć się wydawaniem miesięcznika internetowego pod nazwą Erpegowiec.prv.pl.

MS Publisher – początki DTP

W klubie mieliśmy pisemko pod nazwą KsenoZine. Składaliśmy go za pomocą MS Publishera, takiej mało znanej części pakietu MS Office. Robiliśmy to często w kilka osób, wpadając do znajomego, który program posiadał. Całkowicie na ślepo, na własnych błędach uczyliśmy się składać. Znajomość Publishera w wersji z początku wieku, na nic mi się dziś przydaje, jednakże złapałem wówczas bakcyla składu.

Adobe Photoshop

Dosyć szybko nauczyłem się, że na grafików hobbystów nie ma co liczyć. Jeśli robisz zina, to wiedz, że jeśli ktoś się spóźni lub oleje to będzie to właśnie grafik. Nie ważne czy rysownik, czy gość od grafiki komputerowej. Chcesz mieć, zrób se sam. Siłą rzeczy zabrałem się za zabawy z tym programem. Muszę przyznać, że nigdy nie korzystałem z książek, wszystkiego uczyłem się mozolnie sprawdzając efekty moich kliknięć. Robiłem więc sobie banerki, layouty stron internetowych, rzadko jakiegoś interesującego tutoriala. Wszystko co było mi potrzebne, robiłem sobie sam.

MS Word

Wydawać by się mogło, że ten program znany jest każdemu, ale rzadko kiedy używa się go zgodnie z przeznaczeniem, częściej zastępuje systemowy notatnik czy notpad. Warto się wgryźć weń głębiej. Chciałem to zrobić i musiałem. Choćby dlatego, że materiały na stronę klubu czy Erpegowca dostawałem najczęściej w postaci plików .doc. Prośby o to, aby unikać wszelkich bajerów i formatowań, które są czym innym niż boldem lub italikiem, na nic się zdawały. Musiałem się Worda nauczyć, aby móc odkręcić to co przysłali mi autorzy. Było to konieczne, bo wstawianie tekstu na stronę wiązało się z własnoręcznym wstawieniem znaczników HTML. Ponadto przy odrobinie samozaparcia Word nadawał się też do tego aby przygotowywać w nim publikacje do druku.

Dlaczego o tym piszę?


Tak naprawdę znajomość wymienionego oprogramowania czy HTMLa nie była mi konieczna do szczęścia. W mojej obecnej pracy zawodowej nie są mi potrzebne. Nauczyłem się tego wszystkiego tylko dlatego, że RPG dało mi motywację. Być może, nauczyłbym się tego i tak, z innego powodu, ale tu pewności nie mam. Wiem jednak, bo mam te scenki przed oczyma do dziś, że wracając z uczelni siadałem do kompa i używając tych programów wykonywałem szereg czynności związanych z rpg i jego okolicami. Codziennie i z wielką przyjemnością. O tym, że otworzyło mi to w jakiś sposób drogę do pracy w Portalu, miałem się dopiero przekonać. Do tematu jeszcze wrócę, bo to tylko kilka przykładów, a jest ich nieco więcej, tym bardziej, że niektórzy znajomi też nauczyli się przy okazji grania kilku umiejętności.    

1 komentarz:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=AHbHSXajgZA Rany boskie Ziutek. Mogłeś jeszcze pożyć.

    OdpowiedzUsuń