Patrząc dziś na Pendragona, grę która ukazała się przeszło 25 lat temu, nie można pozbyć się wrażenia, że tytuł ten ciągle pozostaje świeży. Są nawet tacy blogerzy – jak ja czy Lucek, którzy nie boją się twierdzić, że Pendragon zawiera bardzo dużo cech z gier, które dziś nazywamy grami Indie. Przede wszystkim Pendragon jest grą mocno sprofilowaną, jest grą o kimś, a konkretnie o gościach, których nazywamy rycerzami – o tak, zapomnijcie o wyborze profesji, zapomnijcie nawet o wyborze płci. W Pendragonie jesteś rycerzem – facetem, który nosi zbroję, macha mieczem, bierze udział w turniejach, żeni się dla kasy i ziemi, i stuka żonę swojego kompana, bo jest wybranką jego serca.
W Cold City grasz agentem wywiadu, który w ramach ponadnarodowej organizacji zmuszony jest do współpracy przedstawicielami agencji wywiadowczych innych państw. Mechanika tej pozostaje w silnym związku z jej tematyką. W Cold City cholernie ważne jest zaufanie – od tego jak bardzo komuś ufasz często zależy powodzenie twoich działań, zaś od tego jak bardzo ktoś ci ufa zależy to, czy uda ci się go wystawić w decydującym momencie. Zaufanie jest w Cold City współczynnikiem, jego wartość sam możesz regulować – nie mniej, należy on do mechanicznej części gry. Po prostu, Malcolm Craig – autor gry, słusznie stwierdził, że mechanika musi podążać za tematem gdyż, musi go podkreślać, musi się wyraźnie zaznaczyć.
Ponad dwadzieścia lat wcześniej z tego samego założenia wyszedł autor Pendragona. Każdy element mechaniki zrobiony jest tak, żeby oddać ducha romansu arturiańskiego. W tej chwili nie będę pisał o rzeczach tak istotnych dla Pendragona jak system pasji i cech osobowości – te mechanizmy warte są osobnego tekstu. Nawiążę jednak do innych, drobniejszych elementów wspierających rycerskość Pendragona.
Ostatnio pisałem o tym jak w Pendragonie podchodzi się do kwestii broni i zbroi w kontekście obrażeń i wyparowań. Proponuję zatrzymać się jeszcze na chwilkę przy zbrojach.
W standardowej grze rpg w klimatach fantasy czy średniowiecznego fantasy zbroja oprócz wyparowań lub klasy pancerze powoduje też pewne ograniczenia. A to trudniej walczyć w płytówce, a to dochodzi kwestia obciążenia i wyczerpania walką – generalnie zbroja daje jakąś ochronę przed obrażeniami, lecz bywa, że wiąże się to z pewnymi niedogodnościami. Wynika to z faktu, że mechanika zachowuje bezstronność, ma w założeniu działać dla przeciętnego mieszkańca świata.
W Pendragonie jak wiemy, gracze wcielają się w rycerzy, a zatem takich gości, którzy od dziecka trenowani byli do walki różnymi orężami i nade wszystko, do noszenia ciężkich zbroi. Mechanika przyjmuje punkt widzenia rycerza – po prostu umiesz walczyć zakuty w to całe żelastwo. Nie otrzymujesz żadnej kary, co więcej, jeśli decydujesz się na walkę bez zbroi, zyskujesz nawet niezły bonus do zręczności. Wszystko to pod warunkiem, że naprawdę jesteś rycerzem od dziecka wychowywanym w rycerskim duchu. Rycerz, który wywodzi się z Piktów już tej lekkości nie ma – nie ważne czy w zbroi czy bez niej, walczy bez plusów i minusów.
Kolejna sprawa. Powiedz głośno rycerz i zamknij oczy. Jeśli jesteś w miarę normalnym kolesiem, widzisz gościa w zbroi, który dosiada konia. Jakiś czas temu przez blogosferę przewinęła się dyskusja o wierzchowcach. Strasznie mnie wówczas palce świerzbiły, żeby napisać o Pendragonie i tym, jak rozwiązano w nim wiele poruszanych podczas dyskusji kwestii. Nie chciałem jednak palnąć jakiegoś głupstwa pisząc o tym, że tylko w Pendragonie zajęto się kwestią porządnie. Postanowiłem przejrzeć kilka gier, w których koń powinien odgrywać znaczącą rolę podczas starć z pieszymi. Rzuciłem okiem na drugą edycję Dzikich Pól, spojrzałem na Deadlands – a zatem te gry, które odnoszą się do czasów, kiedy jazda miała znaczenie na polach bitew. Tylko w Pendragonie podczas szarży koń ma znaczenie, czyniąc z jeźdźca śmiertelnie groźnego przeciwnika. Jak to działa?
Trik jest banalnie prosty. Zasady mówią, że kiedy szarżujesz zamiast brać pod uwagę ciężar twojej ręki, używasz współczynnika obrażeń wierzchowca. Charger zadaje 6k6 obrażeń (średnio 21), a Destrier nawet 8k6 (średnio 28), co w praktyce sprawia, że przeciwnik jest albo trupem, albo jego życie wisi na włosku, pewne jest niemal, że stracił przytomność, oraz to że zaliczył potworną ranę i przy odrobinie szczęścia dotrwa najdalej do zimy, kiedy ostatecznie wyzionie ducha. Niestety, zasada ta dotyczy tylko szarży przy użyciu lancy – nad czym ubolewam.
Jednakże każdy jeździec walczący z piechurem zyskuje dodatni modyfikator, zaś piechur, jeśli nie walczy bronią przeznaczoną do zwalczania jazdy – takiej jak włócznia (great spear), rażony jest karniakiem. To zaś przyjmuję z uznaniem.
Koń sam w sobie – co łatwo zrozumieć, jest równie ważnym składnikiem inwentarzu rycerskiego, jak broń czy zbroja. Nie dziwi zatem fakt, że sprawa konia pojawia się w podręczniku do Pendragona kilkukrotnie. I tak jak w Pendragonie są specjalne zasady odnoszące się do śmiertelności członków rodziny (żony, dzieci itp.), tak podobne zasady tyczą się wierzchowców.
Kurczaki, znowu i znowu mam ochotę wracać do tego tematu.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie ma możliwości wydania gry? Problemy z licencją? Brak zainteresowania ze strony wydawnictwa Portal? Prawdopodobna nierentowność przedsięwzięcia? Trudny język podręcznika?
Może jednak dałoby się coś zrobić, by wydać wersję polską?
No brzmi to zaiste rycersko. Aż kliknąłem na inne posty w temacie, żeby poczytać więcej. ;)
OdpowiedzUsuńAure, problem jest taki, że target Pendragona jest niestety znikomy. Trzeba naprawdę być fanem mitów arturiańskich, a takich w Polsce jeszcze mniej, niż na Zachodzie.
OdpowiedzUsuń@Witold Krawczyk - myślę, że nie trzeba bycie fanem mitów arturiańskich, nie ma tu aż takiego znaczenia. Gadałem o tym z trzewikiem i poświęcę temu osobny wpis.
OdpowiedzUsuńNie ma co ubolewac nad szarza tylko z lancy. Mechanika podkresla klimat, rycerze szarzowali z lancami (w Pendragonie wloczniami), nie z koncerzami, czy szablami. Jakby dodac do szarzy miecz, to szlibysmy w uogolnienia w stylu adnd.
OdpowiedzUsuńRycerz walczy w zbroi bez minusiw, bo jest rycerzem. Niewazne, czy Piktem, czy Frankiem, czy Cymrem. Zostal pasowany - hop, nie ma minusow do zbroi. Bo to nie jest swiat historyczny, to swiat mitow arturianskich. Technika idzie do przodu jedno stulecie na 10 lat pendragonskich. Przeciez te zamki, zbudowane przez graczy w 531 roku, nie beda istniec do XIII stulecia.
Co do wydania. Kiedys nosilem sie ze zbiorka kasy i wydaniem wlasnym sumptem. Koszt to dobry tlumacz i dystrybucja.