czwartek, 27 sierpnia 2015

Raspberry PI okiem elektronooba


Po pól roku oszczędzania na Dream Saverze zabrałem kwotę potrzebną do zakupu Raspberry Pi. Cieszę się niezmiernie bo na spotkanie z tym małym cudeńkiem czekałem bardzo, ale to bardzo długo. Cieszę się też, że udało mi się systematycznie odkładać niewielkie kwoty, spokojnie czekając na to, czy przypadkiem mi się się to wszystko jakoś nie odwidzi. Jak wyszło?

Czym jest Raspberry Pi? 

To taki malutki komputerek wielkości karty kredytowej w technologii ARM - dostępny za jakieś 30 dolarów. W Polsce chodzi w cenach z zakresu 150 do 200 złotych. Przeznaczony jest do celów edukacyjnych oraz do projektów związanych z elektroniką - choć pewnie Arduino nadaje się do tego lepiej).

Ma to 1 giga pamięci operacyjnej, na dane mamy tyle ile mu wpakujemy na karcie microSD, złącze ethernetowe, 4 x usb, audio, hdmi oraz microUSB do zasilania. System operacyjny to domyślnie Raspbian - czyli specjalna dystrybucja Debiana, środowisko graficzne X. Ale do wyboru są tę inne Linuxy, takie jak ceniony Arc czy Fedora, ważna dla osób, ktore chciałby znaleźć się bliżej dystrybucji RedHat czy CentOs. Jest też możliwość postawienia na tym Windowsa czy Risc OS.

Wybrałem na początek Raspbiana z pakietu Noob, bo instalacja jest jak smarowanie bułki masłem, a domyślnie zainstalowyny jest Python czyli bardzo przyjemny do nauki język programowania.

Czy to hipsterstwo? 

Może. Ale mam platformę niewielkiech rozmiarów, która praktycznie nie pobiera energii eletrycznej, a także nie ma dodatkowych rozpraszaczy czy pokus. Oczywiście, można nawet za mniejsze pieniądze kupić markowego poleasingowego desktopa firma HP czy DELL i przeznaczyć go do tych samych edukacyjnych celów, ale... Raspberry Pi nie zajmuje parktycznie miejsca i jest cicha. Boże jakie to maleństwo jest ciche - nie buczy, nie jęczy, nie szumi, nie brzęczy.

Spostrzeżenia:

  • Kartę SD trzeba sformatować przed użyciem specjalnym programem, nie sądziłem że to konieczne, no i przy pierwszym podejściu nie ruszył. Wystraszyłem się, że spaliłem Malinkę zanim na dobre mogłem jej zasmakować.
  • Dobrze mieć monitor z wejściami HDMI lub DVI bo kable są tanie. Przejściówka na starego D-SUBa to nieopłacalny wydatek, lepiej kupić na OLX używany monitor z DVI wyjdzie taniej a na pewno sensowniej.
  • Obudowa nie jest konieczna jeśli masz duże i puste biurko - wystarczy umieścić ją w bezpiecznym miejscu, aby nie narazić jej na upuszczenie bądź zalanie. Oczywiście obudowa jest przydatna, ale można odłożyć zakup na potem. 
  • Zasilacz jest konieczny. Musi być na 5V, a co do natężenia to zaleca się 2A. Lecz z braku laku podłączyłem ładowarkę do mojego starego telegfonu LG, która ma parametry w granicach 5V, ale tylko 0,7 A. Malinka na tym ruszy, choć o 0,5 A poniżej wymagań. Do prostych zastosowań wystarczy. Nie zauważyłem kłopotów.
  • Ściąganie aplikacji to bajka. Wystarczy, że w konsoli wpiszesz: apt-get install nazwa_aplikacji i zaczyna się ściąganie, bez restartów, bez kłopotu, bez klikania. To samo tyczy się aktualizacji. Piękna zaleta Debiana w służbie komuterka o rozmiarze karty kredytowej. 
Na razie tyle. Jak Pan Bóg da chwilę, to postaram się podzielić nastepnymi spostrzeżeniami na temat Raspberry Pi. Zobaczymy co przyniosą następne dni. 

Boże jakie to maleństwo jest ciche - nie buczy, nie jęczy, nie szumi, nie brzęczy.


1 komentarz:

  1. Z nowinkami technicznymi trzeba być bardzo na bieżąco, bo sporo rzeczy może umknąć uwadze. Parametry urządzeń zmieniają się tak szybko, że bez ciągłego unowocześniania swojego dobytku można zostać ostro w tyle ;)

    OdpowiedzUsuń