środa, 28 maja 2014

Polemika i matematyka - czyli czego uczy RPG



Niniejszy krótki tekst jest polemiką z tekstem Petry Bootman vel Naked Famale Giant dotyczącym 5 numeru Magii i Miecza. Popełniam go z trzech powodów: 1) Mam spetryfikowanego banana prawdopodobnie za seksizm, 2) umówiłem się z autorką bloga, że nie będę zamieszał komentarzy na jej blogu dla własnej i jej higieny psychicznej, 3) uważam, że NFG popełniła kilka błędów licząc wartość pieniądza w roku 93, co powoduje, że wg niej koszt zakupu podręcznika do WFRP w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze zamknąłby się w kwocie około 75 zł i tym się poniżej zajmę, mam nadzieję, ku uciesze i edukacji swojej i czytelników, bo wychodzi mi odpowiednik trzykrotnie wyższy.


W 93 roku można było zamówić podręcznik do WFRP w przedpłacie za 21 pln (czyli ówczesne 210 000 zł). Licząc inflację od tamtego roku do dzisiaj, wychodzi mi ok. 500%. Już tu widać pierwszą rozbieżność bo mnożąc 21 x 5 otrzymamy wynik odpowiadający dzisiejszej cenie podręcznika do 2 edycji czyli 105 PLN. Tyle licząc gołą inflację.

Nie mniej jednak to nie wszystko, ponieważ sama informacja o inflacji jest niewystarczająca, różne produkty w czasie nawet jeśli ich cena nominalnie rośnie powiększana o inflację, tanieją bądź drożeją względem zarobków. I jednym sensowną porównywalną wartością jest siła nabywcza pieniądza w danym momencie odnośnie konkretnego produktu. Można to prosto obliczyć, przybliżając się do prawdy, ustalając proporcję pomiędzy średnią krajową brutto, a ilością określonego dobra, które za tę średnią można kupić. Dla roku 93 zupełnie przypadkiem można to zrobić w bardzo prosty sposób, ponieważ średnia krajowa brutto wynosiła wówczas (pozwolę sobie zł przeliczać już na pln) 390 pln, a dziś wynosi 3 900 pln. Jak więc widać wystarczy do zdenominowanej ceny dodać jedno zero, i okaże się, że z 21 pln w 93 roku robi się nam 210 pln w roku 2014. Oczywiście obliczenia te nie uwzględniają różnicy pomiędzy średnią krajową netto (czyli na rękę) w 93 roku, a średnią krajową netto w roku 2014, a te istnieją na pewno, ponieważ prawo podatkowe zmieniło się od tego czasu kilka razy, sądzę jednak, że dziś obciążenia na pensji są większe niż w roku 93 dlatego, przyjmuję, że budżet domowy dysponował po opodatkowaniu nieco większą kwotą niż dziś – lecz trudno określić mi o ile. Tak więc te 210 pln jako dzisiejsza równowartość 21 zł jest też nieco przesadzona, ale sądzę, że realnie dziś odpowiadałoby przedziałowi od 170 do 200 pln.


Podsumowując: chcąc ustalić jak bardzo dany produkt w przeszłości obciążał budżet w przeliczeniu na dzisiejsze, należy moim zdaniem: ustalić średnią krajową płacę brutto w wybranym roku w przeszłości, następnie podzielić ją przez ówczesną wartość produktu, co da nam ilość produktów, które za tę kwotę możemy kupić. Następnie wziąć średnią krajową płacę brutto za rok bieżący i podzielić ją przez uzyskaną wcześniej ilość produktów, wynik powinien dać nam przybliżoną informację o tym, jaki koszt musielibyśmy ponieść dziś, aby oddać ciężar zakupu.  

10 komentarzy:

  1. Drobna uwaga: i w 93 i dziś mamy złotówki (zł). Różnica (pomijając denominację) jest w kodzie międzynarodowym — ówczesne zł to PLZ, a obecne zł to PLN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uwagę, zostawiam jednak jak było, bo to bardziej intuicyjne. Oznaczeniem używanym powszechnie przed denominacją na artykułach było zł - PLZ zaczęło być stosowane w ograniczonym zakresie po denominacji. Dlatego zostawiam opozycję zł do PLN

      Usuń
  2. Na to wychodzi, że zrobiłem mega interes kupując kilka tygodni temu podstawkę do wfrp1. O ile wierzę swoim oczom i zapewnieniom sprzedającego, to mój egzemplarz był czytany raz i nigdy nie był wykorzystany na sesji. Całe swoje życie przeleżał gdzieś w szafie, o czym świadczy stan podręcznika, który ma zaledwie obtarty jeden róg i dwie żółte plamki na krawędziach stron. Dałem za niego 160zł + przesyłka, a zaznaczam, że to wersja z twardą oprawą, czyli ta nowsza. Na niezdrapanej cenie jest napisane 79,50 zł.

    Także od tego ~1995 (nie wiem dokłądnie, kiedy wydanie z twardą oprawą się pojawiło) cena została podwojona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę twój interes nie ma znaczenia :) dałeś tyle ile uznałeś, że jest to warte dziś. Natomiast pytanie brzmi, czy sprzedający na tym realnie zarobił, stracił, czy wyszedł na zero. Innymi słowy, czy ta inwestycja była rentowna i jaka była stopa zwrotu. I tu trzeba by znać moment, w którym zakupił ten podręcznik - bo cena jest znana.

      Usuń
  3. Wiele rzeczy możesz w ten sposób zgapić, nie uwzględnić, itp. Jak już kogoś tak strasznie bardzo to interesuje, to proponuję przejść się do biblioteki i popatrzeć na nadrukowane ceny książek, albumów, czy innych encyklopedii wydanych w 1993. Wtedy będzie wiadomo, jak się miała cena podręcznika do cen książek w tamtym okresie i wtedy można sobie to łatwo przełożyć na dzisiejsze realia. Przy założeniu, że np.: cena Warhammera w 1993 / cena przeciętnej książki w 1993 = X / cena przeciętnej książki w 2014 łatwo obliczyć X, czyli na ile to było wtedy odczuwalne. Mniej więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też jest jedna z metod. Uważam, że moja ma tę zaletę, że waży obciążenie budżetu, a nie cenę dobra X względem ceny Y, bo te stosunki i dziś i wówczas mogły być różne. Oczywiście ta moja metoda, która doskonała nie jest, ma też inne wady - np. nie uwzględnia zarobków netto, co więcej nie uwzględnia dysproporcji, które wchodzą w skład ŚKB - mam tu namyśli stopnia rozwarstwienia zarobków. Nie uwzględniają także środków jakie zostają w budżecie domowym po opłaceniu kosztów mieszkania i mediów, a także innych proporcji kosztów żywności w budżecie, kosztów związanych z wykształceniem i tym podobnych spraw. Pokazuje tylko jak w zbliżony sposób przeliczyć sobie obciążenie pi razy drzwi, jednakże znacząco celniej niźli tylko biorąc pod uwagę gołą inflację. Jednkże jestem tylko humanistą.

      Usuń
    2. "Uważam, że moja ma tę zaletę, że waży obciążenie budżetu, a nie cenę dobra X względem ceny Y, bo te stosunki i dziś i wówczas mogły być różne."

      W metodzie, którą opisałem nie ma znaczenia, czy dzisiaj stosunki są te same, bo nie interesuje nas ile dzisiaj by kosztował Warhammer, tylko jakim wówczas był obciążeniem dla budżetu. Mankamentem jest natomiast ukryte założenie, że cena książki wówczas była w podobnej relacji do przeciętnej pensji, co dzisiaj. Jeśli to założenie jest spełnione, to to co opisałem wydało mi się prostsze i obciążone mniejszym ryzykiem błędu w obliczeniach, czy to z powodu błędnych danych, czy innych.

      Ale dobra, skoro już tak to rozkminiamy...

      Zgodnie z tą tabelą (http://www.zus.pl/default.asp?p=4&id=3381) za przeciętne wynagrodzenie można było wówczas zamówić 20-25 Warhammerów (rozrzut wynika z dużej inflacji w tamtym czasie i niejasności, czy tabela pokazuje przeciętne wynagrodzenie uwzględniane przy obliczaniu podstawy wymiaru świadczeń, czy to tylko luźna informacja).

      Zakładając, że podręcznik wydany tak jak Warhammer kosztuje dzisiaj 100 zł, to przeciętne wynagrodzenie pozwala kupić 36 podręczników. Patrząc w ten sposób wychodzi, że wówczas było trochę drożej. Wychodzi, że z te 170-200 wyszło Ci całkiem trafnie.

      Relacja, jaka tutaj zachodzi jest zbliżona do relacji ilości paliwa na jaką stać było przeciętnie zarabiającą osobę wtedy i dziś (http://www.wynagrodzenia.pl/files/raporty-pdf/Wynagrodzenia_Polakow_po_20_latach_transformacji.pdf).

      Usuń
    3. Znaczy się wówczas generalnie można było kupić mniej za przeciętną pensję. Patrząc pod tym kątem cena WFRP była wtedy skalkulowana dość "normalnie", podobnie jak dzisiaj kosztują tego typu podręczniki. Owszem, dzisiaj za przeciętną pensję kupimy więcej podręczników, ale dzisiaj za przeciętną pensję kupimy więcej wszystkiego.

      Usuń
    4. O, ale ze mnie łoś, nie zauważyłem linka w Twoim tekście.

      Usuń
    5. Ja w obliczeniach uwzględniam też to, co usłyszałem ze trzy tygodnie temu w radiowych informacjach, a więc fakt, że ŚKB jest na teraz obliczane na poziomie około 3900-4000 pln. Oczywiście twoje spostrzeżenia są także trafne. Problem widzę jedynie w tym, że mamy gospodarkę pieniężną więc towary wymieniamy na pieniądze i pieniądze na towary, nie zaś barterową, gdzie wymienialibyśmy jakieś dobra za inne dobre. Bo można potem przeliczać jedne dobro X, na Y i wykazywać, ze coś jest tańsze, aby przeliczając za chwilę X na Z okaże się że jednak podrożało. Dlatego wolę zostać przy sile nabywczej pieniądza, bo pieniądz jest tu uniwersalny. I to też są ciekawe spostrzeżenia, które demitologizują odczucia i sentymenty, czy inne tęsknoty za czasami późnego Wałęsy i wczesnego Kwaśniewskiego

      Usuń