środa, 4 grudnia 2013

Karnawał Blogowy #49: Czy cieszą nas polskie sukcesy?

Narodem jesteśmy paskudnie niewdzięcznym i zawistnym. Pełni kompleksów, ale głodni sukcesów. Lubimy mity o własnej wielkości, ale nie potrafimy docenić drobnych zwycięstw, które są udziałem rodaków.

Musimy wygrywać i tak często interesuje nas tylko pierwsze miejsce, że drugie, czwarte czy dziesiąte traktujemy jak porażkę. Chcemy wygrać, być pierwsi, najważniejsi, złoci. Tak bardzo nas to zaślepia, że nie zauważamy postępów. Myślimy jak dzieci w kategoriach czerni i bieli, jeśli nie mamy wszystkiego, to nie mamy nic. A że wszystko jest wiecznie poza naszym zasięgiem? Coś nie gra w naszych głowach.

I nie cieszą nas drobne postępy, kroki naprzód, ku dobremu. Oj nie. Ciesz się, że Wolsung spotkał się z zainteresowaniem za granicą? Jesteś pan falołers, fanboj, znaczy jesteś pan nikim, a pana opinia się przestaje liczyć. A ci od Wolsunga to co sobie myślą? Gdzie im tam panie do D&D czy Pathfindera - sukces? Gdzie tam, nisza w niszy. Postęp? Jaki to postęp.

Jestem takim falowersem, zawsze byłem i nigdy się tego nie wstydziłem. Fakt, że nie tych od Wolsunga, ale tych co naście lat temu opchnęli za granicę De Profundis i Faktorię Frankenstein. Sukces w tym mój żaden, ale jako kibic, cieszyłem się, że moja drużyna strzeliła dwa gole za granicą. Bo nikt wcześniej tego nie zrobił. Dziś widzę, że Trzewik ufundował na Kickstaterze zbiór felietonów o projektowaniu gier planszowych. Znów jakby pierwszy z taką pompą - 16 razy więcej niż potrzebował. Cieszę się z tego. Moja drużyna znów strzeliła gola, kolejny mit obalony, kolejny rubikon przekroczony.

Z tego, ze ukazało się tłumaczenie polskiej, dużej, dobrej gry fabularnej także jestem dumny. Bo choć to nie moja drużyna, nie moje barwy, to przecież tacy sami erpegowcy jak my. I cieszę się, że w tym przypadku, Kuźnia Gier wyprzedziła Portal, że są na DriveThru czy innym RPGNow w hottest. Znaczy możemy. Jest progres. Świata nie podbiliśmy, ale przyczółek uchwycony - jakaś tam kolonia. Jesteśmy krok dalej. Choć wyrpawa Wolsunga trwa już 10 lat, nikt chyba nie myślał, że uda mu się zajść tak daleko. A ten przepłynął sobie spokojnie ocean, choć nikomu nie śniło się, że dotrze dalej niż za Odrę.

Cieszę się, nie dlatego, że szukam sukcesów na siłę. Oj, nie. Wolsung to nie gra napisana przez amerykanina w czwartym pokoloniu, o swojsko brzmiącym nazwisku. To gra zrobiona przez osoby, takie jak ja, czy ty. Erpegowców, pasjonatów, którzy grali w te same gry co my, jeździli na te same konwenty, czytali te same pisma branżowe. Rozumiecie, nie? Nie musieliśmy kupić Mika Pondsmitha, dawać mu obywatelstwa i twierdzić, że Cyberpunk 2020 to od teraz polska gra. Ekipie z Kuźni Gier, Garnkowi i Luckowi serdecznie gratuluję.


4 komentarze:

  1. Wcale nie cieszy mnie to ze to Ty napisales najciekawszy wpis tej edycji KBRPG

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie cieszy mnie to ze to Ty napisales najciekawszy wpis tej edycji KBRPG

    OdpowiedzUsuń
  3. W tej, to znaczy w poprzedniej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz Kombo Ramel-Darken-Pushon-Lucek-Garnek-Erpegis-PanGolonka pozamiata wszystko1111

    OdpowiedzUsuń