poniedziałek, 7 października 2013

Edycja edycji wilkiem

Kolejne edycje gry fabularnej nie są sobie równe. Teoretycznie, to co nowsze powinno być lepsze. I choć bywa, że tak jest w istocie, nigdy nie możemy być tego na 100% pewni. Gry fabularne to produkty, które, jeśli doczekają się nowej edycji, przechodzą przez pewien mniejszy (jak w przypadku gry Zew Cthulhu), lub większy upgrade (jak np. Legenda 5 Kręgów czy D&D).  

Och, naprawdę wydawało mi się, że błysnę kiedy opowiem wam o tym, że Kryształy Czasu, to nie jedna, nie dwie, ale trzy edycje. Błysnęli wszyscy inni, więc nie będę się powtarzał. Byłaby to też z mojej strony 33% hipokryzja, bowiem edycję pierwszą, uberoriginalische dyskietkową poznałem tylko przelotem i to ledwie kilka lat temu. Skupię się na tym co poznałem najlepiej, czyli edycji MiM oraz wydaniu książkowym. Od razu też odkryję karty, bowiem za najlepszą uznaję, jak wszyscy, tę z Magii i Miecza, ale jednocześnie nie przekreślam podręcznika.

Nie mogę przekreślić książki, bowiem prowadziłem głównie w oparciu o tę ostatnią jak dotąd edycję, natomiast fragmenty z Magii i Miecza stanowiły dodatek, albo łatkę na te elementy książkowych KC, które mi nie pasowały. A tak naprawdę to czego niecierpiałem w tym wielkim czarnym klocu, a co bardzo podobało mi się w skrawkach magazynu, to... dziś powiedziałbym skład i łamanie oraz oprawa graficzna, generalnie fantastyczny i sensowny dobór tych wszystkich detali takich jak czcionka, fajna elementy na marginesie czy linie oddzielające kolumny, układ bestiariusza. To wszystko razem do kupy, połączone z nieco suchym, uporządkowanym językiem, takim bardzo syntetycznym, ale nie nudnym oraz z ilustracjami Jarosława Musiała, splatało się i przenikało wzajemnie tworząc niepowtarzalną całość. Cholera – pamiętacie te specyficzne znaczki przy czarach? Właśnie z takich drobnych cegiełek zbudowany był Pałac Katana, to ogromne, siermiężne gmaszysko, ten przeczący zasadom fizyki zamek, ta twierdza nie do zdobycia, pnąca się 100 metrów wzwyż i tyleż samo w głąb.

Bardzo liczyłem, że ten dorobek w podręczniku nie pójdzie na zmarnowanie, że będę miał poczucie kontynuacji i spójności jednego z drugim. Niestety, Wydawnictwo Mag nie zapewniło mi tej samej jakości wrażeń estetycznych, nie zapewniło tego samo poziomu tekstów, tego specyficznego stylu. Może sobie to inaczej kalkulowali, może chcieli „to” wreszcie wydać, bo obiecali. No i dostaliśmy zaprzeczenie tego, co mieliśmy okazję poznać na łamach gazety. Nie mniej jednak, prowadziłem właśnie na czarnej księdze i to w czasach, kiedy prowadzić KC oznaczało zhańbić się do granic – a ja tu, nie jednej, nie dwom, lecz trzem grupom w porywach prowadziłem i to co tydzień. To se ne vrati. Od strony tworzenia postaci jednak, twardo upieram się przy edycji czarnej i tę uważam, za najlepszą w wielu elementach.

Ulubiona edycja? Zdecydowanie i pod każdym względem ta mimowska, z drobnymi acz ważnymi elementami mechanicznymi zaczerpniętymi z dużej czarnej.

Wpis bierze udział w akcji Trzydziestodniowe wyzwanie: Kryształy czasu 
Dzień 2: Moja ulubiona edycja KC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz