wtorek, 23 kwietnia 2013

Rynek? A co on nas obchodzi.

Trochę sobie pomyślałem, trochę potwittowałem i zadałem sobie pytanie: co mnie ten cały rynek gier fabularnych obchodzi? Czy to moja brocha się co komu sprzedaje? Czy to moja sprawa, że jakiś wydawca nie promuje rpg na zewnątrz, że jedzie na coraz mniej zasilanej świeżą krwią grupie?


Oczywiście, że nie. Mam półkę pełną erpegów. Niektóre ograne do cna, inne ledwie napoczęte, a kilka czeka na swoją kolejkę. Co ja się głupi rynkiem przejmuję. Zacząłbym może szukać ludzi do grania. Moja brocha to grać, bo to jakby nie patrzeć hobby które sobie obrałem. Na pohybel sobie, skupiam uwagę na rynku, który za mnie graczy nie znajdzie.


W tej mikroskali dzieje się więcej. Jest kilka osób, które coś dla siebie piszą. Niech się zwą gamesdesignerami od czegoś muszą zacząć. I fajnie. W środowisku ferment jakiś jest.


Nakłady niskie? Bo ryzykować szkoda. Lepiej sprzedać i zmienić w pieniądz 100 lub 200 egzemplarzy, niż zostać z 800 sztukami w magazynie. Sukces wieszczyć? Bo to sukces w sumie, wiec czemu nie. To kaskaderka jest, wiec jak wychodzisz żywy z tej próby ognia, to się należy nawet tym cieszyć. A że kiedyś to kuglarstwo miało inną skalę? Dziś to dziś, a kiedyś to Polska od morza do morza się rozciągała. I jakie to ma dziś znaczenie.

Mamy RPG na miarę naszych możliwości i w zasadzie możemy to tylko zaakceptować. Poważnie mówiąc podśmiewałem się z Khakhiego, ale w sumie jako jedna z nielicznych osób na rynek nie patrzy, tylko buduje sobie społeczność graczy, próbuje tłumaczyć czym jest RPG, organizuje spotkania na MasterMindzie. Wykorzystuje nowe technologie tworzy coś na miarę wirtualnego klubu. Można powiedzieć praca u podstaw, Siłacz. Dziś Khakhi wyrażam ci szacun.


Trollollolek też dobrze zagrał kilka razy. Nie trzeba go lubić i szanować, sam nie przepadam bo to na co wpadał i co było ok, niweczył swoimi występami. Ale zrobił polską grę o nareszcie lekkiej mechanice, prostej i przejrzystej. I zrobił rzecz roztropną, dodał grę do pisma CD-ACTION. Nie rozliczam go z efektu. Nie rozliczam z trollerki. Nie rozliczam z przygotowań to procesów. Po prostu zrobił dwie rzeczy okej.


Jest jeszcze cała masa graczy rozsianych po kraju. Zamiast toczyć pianę na blogach i forach jakoś sobie organizują sesje, jakoś grają ze sobą. Robią to o co w tym hobby chodzi. Pewnie są tam osoby, które promują gry fabularne w swoim gronie. Zapewniają sobie wzajemnie rozrywkę na poziomie. Zazdroszczę im. Robią dobrą robotę u podstaw. Boże chroń ich przed fandomem.

6 komentarzy:

  1. A nie demonizujesz pan kilku krzykaczy? Na kilkanaście tysięcy osób grających w rypygry?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam swój punkt siedzenia, więc pewnie demonizuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę się tylko pod tym podpisać.

    PS na szczęście e-fundom nikogo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nas czyli kogo? Sądząc po ilości dyskusji w takich tematach, to właśnie każdy jest ekspertem tego rynku i nie omieszka tego udowodnić :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy z nas jest częścią rynku - wydawca i klient. Każda ze stron widzi świat z innej perspektywy i te dwie wizje muszą z sobą współgrać. Pomimo tego, że nie wydałem żadnej gry, jako konsument mam bardzo jasne wymagania i oczekiwania. Wiem kiedy daną grę kupię, ile jestem w stanie wydać i czego oczekuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co się z nami stało? Wydawca i klient? A gdzie hobby panie Piastun? Gdzie hobby?

    OdpowiedzUsuń