wtorek, 16 kwietnia 2013

Czy znasz dwa klasyczne seriale?


To co najbardziej różni oryginalną serię Star Treka od Next Generation nie konicznie kryje się w jakości scenografii, efektów specjalnych, innej szkole gry aktorskiej. 
Fakt są to namacalne wyznaczniki pewnych różnic, ale nie mówią one nic ponadto, ze oryginalna seria jest po prostu stara, ze 20 lat przepaści wypełnia niesamowity postęp w technikach realizacji programów telewizyjnych. Nie ma wiec sensu tego roztrząsać.

Warto natomiast skupić się na czymś innym, na scenariuszu i doborze bohaterów, bo tu tkwi esencja.

Jaki wpływ wywiera scenariusz?
Oryginalna Serię cechuje prosta budowa scenariusza, dosyć liniowa i przewidywalna. Konflikty interesów są oczywiste, źli są źli i tyle, ukryte intencje takimi pozostają tylko dla załogi, bo widz od razu się domyśla. Intrygi są tu szyte bardzo grubymi nićmi. Czasem ma się wrażenie, że toporną dratwą.  

Pod tym względem ST:NG bije swojego praszczura na głowę. Konstrukcja większości odcinków jest albo wielowątkowa (w zakresie na jaki może sobie pozwolić w formule one epizode – one story), albo warstwowa. Główny konflikt często okazuje się czymś innym, niż pierwotnie można założyć, ma mniej lub bardziej oczywiste drugie dno. Występują częste zwroty akcji. I chyba najważniejsze, gdzieś ponad odcinkami też rozgrywa się historia polityczna, w którą załoga Enterpirse co jakiś czas wchodzi – w efekcie jako widz mam wrażenia, że od kapitana Piquarda wiele razy zależały losy całej federacji stojącej u progu wojny z Romulanami (oglądam 3 sezon, zabawy z Borg dopiero przede mną).

Różnice w dynamice grupy
Zasadniczą różnicą pomiędzy oboma serialami jest dynamika grupy i dobór postaci. W TOS wewnętrzne konflikty są znacznie wyraźniejsze, lub może celniej będzie napisać, że w ogóle są. Po pierwsze główne postaci są znacznie mniej subordynowane, Chechov to niemalże anarchista, ot Słowianin targany namiętnościami, młody i porywczy chłopak. Scotty to trochę Chechov tylko posunięty w latach. Spock ma swoje, wyraźne spojrzenie, oparte na bezdusznej logice, jego propozycje rozwiązań napotykanych problemów czasem budzą grozę, ale potrafi on rzucić światło na działania czynników wrogich i opowiedzieć się po ich stronie. Bones to jego przeciwieństwo i najczęstszy oponent w dyskusjach, który nie waha się przed rzucaniem obraźliwych tekstów ad personam zimnego zielonokrwistego kolegi. Sam kapitan Kirk też subtelny nie jest. Mimo niewątpliwie pacyfistycznej wymowy serialu, z pewnością można go uznać za sokoła, który lubi rozprawiać się z problemami siłowo. Co do pozostałych, „kanonicznych” postaci: Sulu i Uhura, to postaci nawet nie drugiego, lecz trzeciego planu. Jeden strzela torpedami, a ta druga odbiera telefony (dzięki dr. Sheldonie Cooper za trafne spostrzeżenie – Nobel w drodze).

W Next Generation dynamika grupy jest bardzo stonowana, konflikty zdarzają się rzadko. Wiadomo, kto rządzi, a że kapitan Piquard daje się poznać jako twardy negocjator, mający na uwadze realizację w sumie pacyfistycznych celów, też specjalnie nie daje pola na którym zakwitnąć mogą konflikty moralne. Wszyscy stoją bowiem po tej samej stronie barykady i wyznają podobne wartości. Załoga Enterpiese dowodzona przez łysego kapitana działa sprawnie jako jedna drużyna, a różnice zdań są subtelne. Riker to odpowiednik Kirka (nawet podobny z pyska), ale pozbawiony władzy. Data to Spock, ale logiczny, pragnący zrozumieć ludzi, szukający człowieczeństwa, więc nie stanie po stronie wrogów Federacji, ponadto jako android jest po prostu podległym. Dr. Crusher czasem będzie opatrywać wrogów, nawet sama będąc przez nich zagrożona, lecz to szczyt niesubordynacji wynikający z przysięgi Hipokratesa jak sądzę. Nawet Worf – wszak Klingon – nie specjalnie fika, i daleko mu do Chechova. Geordiemu już bliżej,  a w kłopoty ładuje się raczej własną niefrasobliwością, wynikającą być może z młodego wieku, podobnie jak Wesley Crusher.

Wkład TOS w SF
Jako widz jestem świadomy, że TOS ma wiele technicznych niedociągnięć, ale to też produkcja pionierska, która zresztą wówczas zakończyła się katastrofą – zamiast pięcioletniej misji, Enterpiese z Kirkiem na pokładzie został zniszczony już po latach niespełna trzech. I nie z ręki Klingona, lecz naczelnego wroga wszystkich seriali – oglądalności. Ale stanowił fundament, który dał z początkiem lat 80 złotą erę świetnego kina SF i to w wielu wymiarach. Dlatego mimo przaśności lubię oglądać serię oryginalną. Nie sądzę, aby można ten serial zrobić inaczej – nie wówczas, nie przy ówczesnych  środkach technicznych.

Czy Next Generation ogląda się dobrze?
TNG to już zupełnie inny kaliber, ale też inna epoka. To porządnie zrobiony serial, z pełną świadomością dostępnych narzędzi, pokazujący świat w znacznie szerszej perspektywie, który dzięki trafnym przewidywaniom scenografów dziś ogląda się dobrze – smartfony, tablety, ekrany dotykowe i LCD – to coś czego w chwili powstania TNG nie było, a dziś już jest i dobrze rozumiemy jak działa.
 
Neurocide. Out.
Suplemental:  A jakie jest twoje zdanie?

1 komentarz:

  1. Moje zdanie o TOS i TAS masz tutaj http://www.blekitnyswit.pl/2012/09/01/star-trek-the-original-series/ i http://www.blekitnyswit.pl/2012/12/18/star-trek-the-animated-series/ - TOS i TNG to dwa rozne swiaty, choc w tym samym uniwersum. Oba cudowne, Porownywac nie ma za bardzo sensu, sle spytam: Kirk czy Picard? ;)

    O TNG, filmach, DS9, VOY i ENT mam zamiar jeszcze napisac (wlasnie koncze DS9 ogladac).

    OdpowiedzUsuń