piątek, 3 czerwca 2011

InSpectres jako kampania

Po trzech sesjach w klasycznym InSpectres, rozegraliśmy 5 przygód a'la InSpace. Warto więc trochę podsumować nasze doświadczenia z tym indiasem.

Przez blisko dwa miesiące pełnił on dla nas rolę naczelnej gry – fakt, że w dwóch settingach, ale jednak. Zresztą InSpectres ma zapisaną w strukturze gry ciągłość, która przeczy sugestiom niektórych recenzentów, jakoby gra miała być dobra tylko na jednostrzały. Owszem, jest świetna w tej roli, genialnie sprawdza się na konwentach, lecz to nie koniec jej możliwości.

Zacząłem prowadzić Pendragona, w odróżnieniu od InSpectres, trzeba się do każdej sesji przygotować – rozpisać statystyki przeciwników, wymyślić intrygę, poczytać podręcznik, fajna sprawa, lecz wymaga czasu którego mi brakuje. Ustaliliśmy, że w Pendragona będziemy grać co 2 tygodnie – akurat tyle i potrzebuję na przygotowania. Jednak coś nam się nie zaskoczyło i okazało się, że gracze myśleli, że Pendragon jednak co tydzień. Oczywiście nie było szans, żebym dał radę się dobrze przygotować, zaproponowałem, aby w miejsce nieporozumienia wstawić InSpectres.

Gra doskonale spełniła swoją rolę, po ponad dwumiesięcznej filia wznowiła działalność. Kiedy zakończyliśmy czwartą sesję i zacząłem sobie ją analizować, okazało się, że pozostało po niej kilka nierozwiązanych wątków. Sięgnąłem do notatek z poprzednich sesji – i wyszło, że po każdej z nich coś zostało – od kota w ciąży, przez pana Edzia, którego skanowanie Necroskopem ujawniło paskudną zmorę stojącą wiecznie za jego plecami, przez dziwne stworzenia w podmiejskim jeziorze, przez tajemniczą Piramidę stojącą niedaleko jeziora, przez włoskiego czarnoksiężnika, po złowrogiego coś, co ostatnio uciekło przedzierając się do innego wymiaru.

Mam w tej chwili miasto pulsujące intrygami, których autorami są w głównej mierze gracze, a każda sesja pomimo faktu, że zawsze jest jakiś główny boss, obfituje w kilka wątków pobocznych, które jeszcze nie znalazły rozstrzygnięcia.

Jeśli chodzi o mechanikę, to mimo że nie atakuję ekipy zbyt intensywnie, po czterech sesjach, w każdej do zdobycia było 15 do 20 kostek, kapitał zakładowy filii wynosi jakieś 12 kostek.

Gra w InSpectres daje jeszcze jeden ciekawy efekt – po rozegraniu każdej z przygód, można na jej podstawie na pisać nie tyle apka czy inne opowiadania, lecz po prostu scenariusz np. do Cthulhu – oczywiście należałoby nieco zmienić, pociągnąć wątki olane, wywalić niekoszerne pomysły.

2 komentarze:

  1. D&D Encounters u Paladyna, InSpectres u Ciebie - widać, że blogerzy szukają sposobu na szybkie granie spowodowane brakiem czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z ekipy 6 osób blogują dwie - a na brak czasu cierpimy wszyscy. A najbardziej Deadlandsy, które czekają, aż MG odchowa nieco swojego dzieciaka.

    OdpowiedzUsuń