środa, 13 października 2010

Karnawał blogowy #14: Wyznawca jako rola społeczna

Rola wyznawcy jest najprostszym wyzwaniem przed którym stanąć może gracz, pod warunkiem, że jest pojmowana w odpowiedni sposób. Nie czas to i miejsce, abym zajmował się szczegółowo aktorskim warsztatem. Kluczem do powodzenia jest bowiem najprostsze z możliwych podejście do odgrywania roli, jako po prostu odgrywania pewnej roli społecznej.

Każdy z nas, z nas zwykłych ludzi, chcąc nie chcąc wikła się w pewne schematy, którymi bez wątpienia są odgrywane przez nas role społeczne – nie ważne jest, czy są one przez nas grane bardziej czy mniej świadomie, czy są wynikiem takiej a nie innej konstrukcji charakteru, temperamentu i czy wreszcie są one pochodną wykonywanej przez nas pracy. Zawsze jednak są i będą niczym więcej niźli rolami społecznymi. Warto zwrócić uwagę na liczbę mnogą, bowiem każdy z nas tych ról gra co najmniej kilka, jeśli nie kilkanaście, a wszystkie one dają się sprowadzić to pewnego wspólnego mianownika – pewnych schematów zachowań, pewnych konwenansów, których przestrzegamy w takiej to, a takiej sytuacji. Jakkolwiek wydawać się to może szalone, człowiek istota przebiegła może grać role na pierwszy rzut oka całkiem ze sobą sprzeczne. Nie inaczej jest z rolą wyznawcy czy też rolą człowieka wierzącego – to tylko rola i nic więcej, i nawet jeśli czujemy wewnętrzny opór przed takim uproszczeniem łatwiej, nam będzie jeśli na potrzeby zabawy zwanej RPG, uproszczenie to przyjmiemy jako zło konieczne.

Myśląc stereotypowo, policjant to człowiek prawy – tak wnosiłbym z definicji tego zawodu, taka jest pierwsza myśl. Ale to tylko jedna z ról społecznych, w które może się wcielić postać. Postać ta jest prawdopodobnie czyimś synem, być może mężem, a nawet ojcem. Jest też kumplem. Lecz równocześnie może być przestępcą, hodowcą rybek, może być flegmatykiem bądź cholerykiem, może być amatorem kina akcji, lub czemu nie koneserem spektakli teatralnych. Nic to ze sobą nie koliduje – może więc być ten nasz przykładowy policjant chrześcijaninem, muzułmaninem, druidem a nawet chtulthystą. I będzie za takiego uchodził tak długo, jak długo odwalał będzie związane z tym powinności, schematy i rytuały (co również dotyczy roli ojca, brata, hodowcy rybek czy też choleryka).

Powinnością wierzącego będzie zatem chodzenie do świątyni, odprawianie modłów, przywoływanie lub nie przywoływanie imienia boga swego, trzymanie się kilku przykazań (choć bardziej wyraziste byłoby unikanie strefy zakazanej, strefy nieprzekraczalnego tabu), dbanie o odpowiednią dietę i składanie należytych ofiar w należyty sposób. To definiuje postać jako wyznawcę tego czy siamtego sprawcy czy stworzyciela wielkiego nieszczęścia jakim jest świat.

Dobrym pytaniem, które nasuwa się w tym momencie jest to odwieczne pytanie – Dlaczego? - czy też jego boleśniejszy wariant – Po co?

Po to przede wszystkim, aby postać była akceptowana w wyimaginowanym społeczeństwie, aby należała do pewnej wspólnoty – co warto dodać - grzeszników nie mniejszych i nie większych niż on. Wspólna wiara jest bowiem silnym spoiwem łączącym społeczności w większą całość, pozwala odróżnić swojego od ichniego, nie gorzej niźli rasa, klasa, narodowość – a że to rozróżnienie funta kłaków nie jest warte, wie każdy kogo chrześcijanin, Polak czy erpegowiec orżnął na kasie - dajmy na to. Nie mniej, lęk przed odrzuceniem, przymus utożsamienia pcha nas w te manowce z siłą imperatywu. Rolą zatem mistrza gry, a także wierzącej postaci jest napiętnowanie ateusza, odstępcy, przechrzty, poganina czy heretyka – kogokolwiek, kto jest nimi a nie nami. Ściganie, szczucie, wyjęcia spod wszelkiego prawa, tym silniejsze im bardziej religijny świat i tym mocniejsze im większe zaniedbania gracza, który określił się mianem wierzącego (lub ateusza na przekór światu przedstawionemu).

I tak jak rolą krasnoluda żłopać piwsko, jak rolą elfa tańczyć wojenne tańce, jak rolą policjanta strzelanie do bandziorów, tak przejawem odgrywania roli wierzącego jest klepanie odpowiednich rytuałów.

Każdą z ról należy traktować oddzielnie, a w chwilach słabości dbać o to, żeby jedną rolą uzasadniać odgrywanie innej. Dla przykładu przecież, klecha tej czy innej wiary natchnionej wzorowym może być kapłanem, co nie musi stać w sprzeczności z rażącymi wadami jego charakteru – dajmy na to może być pijakiem, złodziejaszkiem czy tyranem. Wszak rytuały odprawia pierwszorzędnie, kazania ma wyśmienite, a że prowadzi drugie życie, tak długo jak prowadzi je skrycie, nie rzutuje to w żaden sposób na jego odbiór pośród wiernych. Morderca zaś i oprawca, jeśli ruszy na świętą wojnę, to wśród swoich uchodzić będzie za świętego prawie, mimo że obiektywnie robi to o czym zawsze marzył, a na co nie pozwalało mu nieprzekraczalne tabu – tnie, siecze i miażdży mięśnie, skórę oraz kości.

Jeśli zaś drogi graczu  życzysz sobie grać odstępcę, innowiercę czy ateusza masz przed sobą dwie metody postępowania. Pierwszą, którą podsuwa pamiętna kwestia Lady Makbet, która o ile mnie pamięć nie myli brzmi: Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata. Oraz druga dla graczy pragnących wcielać się role jawnogrzeszników i heretyków, która w skrócie brzmi: Wypakuj sobie chojraku statsy, żebyś miał czym bronić swoich poglądów, w przeciwnym wypadku czeka cię bowiem stos lub kamienowanie. 

1 komentarz: