poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Talislanta - (Karnawał #2: Wygrzebańcy) vol.1

Wstęp
W 1999 roku trafiłem do tyskiego nieformalnego klubu miłośników fantastyki HQ. Miałem wówczas prawie 20 lat z czego 4 aktywnego grania. Znałem już sporo gier fabularnych, lecz (po za Wrightem) głównie tytuły, które ukazały się po polsku. Dysponowałem też pewną oględną wiedzą na temat pozycji zachodnich czerpaną z MiMowskich recenzji . Szczęśliwie, osoby, które zakładały wzmiankowany klub były w większości o całe erpegowe pokolenie starsze ode mnie. Niektóre z nich pamiętały nawet mityczne czasy pierwszych tekstów o rpg publikowanych w Razem. Miałem sporo szczęścia. Otwarł się przede mną dostęp do kilku od dawien dawna ciekawiących mnie pozycji. Grało się w HQ w takie tytuły jak omawiany w tej edycji karnawału Star Wars oparty o mechanikę k6. Sporo czasu spędziliśmy nad Pendragonem.

Na jednym z pierwszych spotkań klubowych, podszedł do mnie kolega (tym razem młodszy o jedno erpegowe pokolenie) podjarany pewnym odkryciem: Ty - rzekł - oni tu mają taki zakręcony system. Stary taką grę fantasy, w której nie ma elfów, krasnoludów - stary, w nim nie ma nawet ludzi. I da się w to grać? - zapytałem. No pewnie - potwierdził. Na gębę nie chciałem uwierzyć, że da się w to grać nie popadając w dysonansy poznawcze, doświadczenia totalnej obcości. Miałem w pamięci zgrzyty z prawie ciepłego jeszcze ED - w którym przecież tylko zmodyfikowano nieco tolkienowskie rasy i dodano kilka nowych. Zadawałem sobie pytanie, czy jako gracz moge odnaleźć się w świecie, który w moim ówczesnym przekonaniu nie odnosi się do niczego co bym znał?

Talislanta była wówczas grą w Polsce praktycznie nieznaną (i tak jest do dzisiaj), choć z pewnością za wielką wodą cieszy się wciąż jakąś popularnością, wszak może pochwalić się aż pięcioma edycjami. Trudno mi ocenić ilu graczy zetknęło się z nią w naszym kraju. Kolega z klubu, który nam tę grę prowadził dysponował konwentową kserówką podręcznika (do aktualnej wówczas trzeciej edycji), musiał zatem istnieć co najmniej jeden ośrodek, w którym grano na oryginale.

Po pierwsze i najważniejsze, Talislanta to oryginalny fantastyczny setting - magiczny postkatastroficzny świat, zaopatrzony we własną historię, swoiste kultury, obyczaje, florę i faunę. Wiele standardowych konwencji występujących we współczesnej fantasy, między innymi elfy, krasnoludy i halfilngi nie są obecne. [...] W skrócie, Talislanta oferuje nowy świat zaprojektowany jako wyzwanie i przyczynek do zabawy nawet dla najbardziej wypalonych (zmęczonych konwencją - przyp. Neurocide) fanów fantasy.
Wprowadzenie do Talislanty


Rozdział Pierwszy - Talislanta: rzut okiem

Na początku wita nas krótka historia świata. Nie będę wnikał. Powiem tylko, że minęło trochę czasu od wielkiej katastrofy - w czasie której dawni władcy świata Archeanowie zamieszkujący w unoszonych siłą magii miastach dosłownie upadli. Dzięki temu podludzie (sub-mens - głupio pisać podludzie, kiedy żadnych ludzi w grze nie ma, ale trudno, język mam ubogi), którzy dotąd służyli Archeanom zyskują wolność oraz dostęp do magii. Nie przepadam za historiami światów fantasy, wiec starczy wam tyle - plus dla autorów, że nie pisali w niej totlanych bzdur, oraz że całość zawarli w kliku średniej wielkości akapitach.

W dalszej części rozdziału mamy już rzeczy bardziej użyteczne. Oto znajdziemy się w roku 620 Nowej Ery. Z treści niezbicie wynika, że każda kolejna edycja gry przesuwała punkt startowy - a więc mamy tu jakąś story line (a myślłlem, że to pojęcie narodziło się przy okazji L5K). Już na starcie autor wywala też główny konflikt tego świata - oto odradza się Tirshata, koleś który chce zjednoczyć co dziksze plemiona podludzi i podbić tę część świata, która przywłaszczyła sobie spadek (sic!) po Archeanach. To lubię - świat w targany konfliktami (już choćby w tym Monastyr jest lepszy od Warhammera, że co drugi kraj się napierdziela z sąsiadem).

W tym rozdziale też poznajemy wszystkie państwa świata. Autorzy mądrze je pogrupowali. Regiony poznajemy kolejno wg. ważności: The Seven Kigdoms, Wilderness of Zaran, The Western Lands, The Estern Lands, The Desert Kingdoms, The Northlands, The Central Regions, The Far Isles, The Wild Coasts. Na każdy z wymienionych regionów przypada po kilka państw, krain lub wspólnot plemiennych. Ich opisy bywają krótkie lecz treściwe - mowa jest o mieszkańcach, ważniejszych ośrodkach, konfliktach. Całość stanowi kompletny opis wszelkich organizmów państwowych występujących w świecie Talislanty. Tu po raz pierwszy połapałem się, że ten świat - choć tak innych, jest wewnętrznie spójny. Jeśli gracze wybiorą się do dowolnej krainy, MG będzie wstanie im ją opisać. Kolejny plusik dla twórców.

Kolejne kilka stron poświęcono na Przewodnik Podróżnika, w którym opisano kolejno: lokalne zwyczaje, waluty i monety z jakimi może się spotkać podróżnik, wspomniano o szlakach naziemnych i nawodnych, a także o metodach poruszania się nimi. Także o podróżach powietrznych - tak, tak mamy tu i podniebne żaglowce, ścigacze. Będzie jeszcze o nich mowa.

Interesujący jest opis używanych monet. W grze używa się 10 walut. Najpopularniejsze są złote lumeny, akcepotwane w większości krain. Zandirskie kreszczenty mają kształt półksięzyca i warto są aż 10 zl, lecz tylko w Zandirze, wszędzie indziej liczone są za 1. Dracartańskie piramidy (trójkątne) warte są pół lumena - wszędzie po za Rajanistanem, gdzie posiadanie ich karane jest śmiercią. Jest też kilka innych, oraz monety które wyszły z obiegu, antyczne o wartości kolekcjonerskiej.

Bardzo cenne są informacje o zwyczajach. Udając się z cywilizowanych Siedmiu Królestw do Dzikich lądów Zaran dobrze jest wiedzieć, że plemiona Daneleków mają w zwyczaju zabijać przybyszów, którzy korzystają z należących do nich oaz; że kupiec orgoviański któremu za towar nie zapłacisz innym towarem lecz monetą uzna, że próbujesz go obrabować, co licho się dla ciebie skończy; że członkowie klanów wojennych Za, piją krew zarżniętych przeciwników aby zyskać ich siłę. A to tylko próbka.
Talislanta jest więc światem obcym, który już po lekturze pierwszego rozdziału staje się nam znany i to w stopniu wręcz niespotykanym. Bo zastanówmy się jak wiele z popularnych gier fabularnych wrzuca opis świata już na dzień dobry? Zastanówmy się też, w którym podręczniku podstawowym już w pierwszym rozdziale dostajemy taką masę sensownego mięcha? Pominę milczeniem książki telefoniczne składające się z zasad - takie jak D&D 3ed, czy Earthdawn.

Ostatnie dwie strony rozdziału poświęcono kosmologii. Dowiemy się zeń, że Talislanta krąży wokół układu podwójnego, a dokoła niej krąży zaś 7 księżyców - nie wiem co na to astrofizyk, jak łyknąłem. Potem jeszcze o siedmiu planach - nie wnikam. Tu też uwidacznia się, że sponsorem Talislanty jest liczba 7. Siedem królestw, siedem planów, siedem księżyców - podpowiem - to jeszcze nie koniec.

Rozdział drugi: Zasady
Zanim zacznę omawiać ten rozdział przywalę kolejnym osobistym wtrętem. Jedną z istotnych wad gier takich jak D&D 3ed czy Earthdawn jest poziom rozbudowania mechanicznego. W pierwszej trzy tony featów, w drugiej jakieś dziwaczne rozróżnienia na kręgi, poziomy, kostki. De facto podręczniki podstawowe to opasłe tomiszcza wypełnione w 90% mechaniką - przebrnięcie przez 200 bitych stron urzędniczego języka jest ponad moje siły.

Machnika Talislanty jest niezwykle prosta. Jej urok zaklęty jest w jednej niewielkiej tabelce (Action Table), która informuje o stopniu sukcesu. Dokładniejszy opis mechaniki zajmuje tylko 20 stron. Kluczową kością w Talislancie jest k20 - używamy jej do rozstrzygania testów. Innych kości używa się jedynie do ustalania obrażeń.

Postać opisana jest następującymi współczynnikami. Inteligencja, Wola, Percepcja, Charyzma, Siła, Zręczność, Wytrzymałość, Szybkość. Zazwyczaj przyjmują one wartości z zakresu od -2 do +3, nierzadko jednak te widełki bywają rozszerzone np. Ferrański złodziej ma zręczność na poziomie +8, a Yrmaniański Dzikus charyzmę i percepcję na pozimie -4.

Każda postać posiada też pewne umiejętności - startowo na poziomie +1. W odróżnieniu od współczynników można je rozwijać w trakcie gry, kiedy postać awansuje na kolejny poziom. System rozwoju postaci jest ciekawy. Każdemu archetypowi przypisane są pewne umiejętności odpowiednio pogrupowane. Główne, drugorzędne i poboczne. Te pierwsze zwiększają swoją wartość na każdym poziomie rozwoju postaci. Drugorzędne podobnie, lecz co drugi level. Na umiejętności poboczne trzeba wydawać punkty odrębnie.

Jak system działa w praktyce? Załóżmy, że nasz Ferrański Złodziej próbuje otworzyć zamek skrzyni, w której jak sądzi kryje się drogocenny naszyjnik. Wiemy już, że jego zręczność wynosi +8, otwieranie zamków to jego umiejętność główna więc jeśli ma już 3 level to i ten skill ma wartość +3. Razem 11. Mistrz gry zerka do notatek, z których wynika, że dostępu do skrzyni chroni solidny zamek (MG modyfikuje trudność od +10 dla czynności banalnie prostych, do -10 dla tych diabelnie wykręconych) o trudności -6. W sumie wychodzi +5. Teraz rzucamy kostką i do jej wyniku dodajemy wcześniej wyliczoną sumę. W zależności od ostatecznego wyniku postać może osiągnąć totalną porażkę (0 i mniej), porażkę (1 do 5), częściowy powodzenie (6 do 10), powodzenie (11-19) oraz krytyczny sukces (20 i więcej).

Jak widać dla Ferrańskiego złodzieja taki zamek to bułka z masłem, bez rzutu osiąga częściowy sukces - nawet w tym przypadku prawdopodobnie otworzy zamek, lecz straci na to więcej czasu niż zakładał. Pamiętajmy jednak, że jego zręczność +8 to bardzo wysoka wartość.


Aby wyciągnąć fajną mechaniczną perełkę postawmy przed tą samą skrzynią Łowcę z plemienia Daneleków. Właściciel skrzyni zrządzeniem losu znalazł się wraz ze swym skarbem na pustyni. Chcąc uzupełnić zapas płynów przystanął w Oazie. Jak wiemy już, Danelekowie bardzo tego nie lubią - urąbali mu łeb. Jeden z nich postanowił otworzyć skrzynię. Jego zręczność wynosi 0, a na dodatek nie posiada on stosownej umiejętności. Modyfikatory mówią, że ma -5 i jeszcze rzut kostką k20. Na szczęście nie całkiem. Postaci, które wykonują testy nie posiadając odpowiedniej umiejętności rzucają k10 zamiast k20. W najlepszym przypadku nasz Danelek zaliczy porażkę. Szczyt elegancji.

Opisałem mechaniczne serce systemu. W dalszej części rodziału dowiemy się jak wyglądają testy przeciwstawne, walka wręcz oraz strzelecka, rzucanie czarów. Wszystko to jednak oparte jest o ten sam mechanizm. Także w tym miejscu dowiemy się jak dokładnie wygląda rozwój postaci, kiedy awansujemy na następne poziomy oraz ile kosztują umiejętności poboczne. Jeśli będzie potrzeba z chęcią jeszcze o tym napiszę.

W tym miejscu robię ciach - niby w karnawale staramy się zawrzeć to co trzeba w jednym tekście, lecz materia Talislanty wciągnęła mnie na nowo i jak widać rozpisałem się nieziemsko. Żeby nie męczyć was i siebie o kolejnych tym co zawierają kolejne rozdziały tego fascynującego podręcznika napiszę niebawem. Postaram się też uzupełnić ten wpis (oraz następne) o stosowne ilustracje.

4 komentarze:

  1. System kompletnie mi nieznany.Napiszesz coś więcej o świecie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz zrobię kilka zdjęć podręcznikowi i po obrobieniu wrzucę jako ilustracje. O świecie z konieczności, ale i z chęcie napiszę nastepnym razem, kiedy będę omawiał tworzenie postaci i archetypy. Jak widać wyszedł mi przydługi tekst, a i tak pominąłęm kilka wartych wspomnienia niuansów.

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam przydługi, przyjemnie poczytać. Na opis świata poczekam. W symie to mnie głównie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh trafiłem przypadkiem na ten wpis i wspomnienia ożyły :). Miałem (pewnie jako jedna z niewielu osób) oryginalny podręcznik w rękach, zawierał (jak na czas wydania) świetne ilustracje a zawarte w systemie pomysły bardzo mi się spodobały (jeju - to było dobre 10 lat temu....)

    OdpowiedzUsuń