niedziela, 22 marca 2009

Porachunki z AD&D

Bywali tacy, którzy szczycili się faktem, że nie tknęli nigdy Kryształów Czasu. Byli tacy, którzy jeden czy dwa kompromitujące epizody ukrywali głęboko przed światem. Nieco później zaś, zapewne na fali PESMów i płaszczowców, pojawili się tacy, co to Warhammera nawet kijem nie tknęli, co to się tego wstydzili i sobie te działania za punkt honoru poczytywali. Byłem także i Ja, który to wedle podobnego mechanizmu nobilitował się wewnętrznie, iż AD&D, a potem D&D 3ed w dłoniach nie miał i umysłu sobie tymże nie łajdaczył.

W kwestii AD&D zrobiłem ostatnio woltę. Pewnie, gdyby nie Jarl, trzymałbym się zasady nadal – jednak z pewnych względów odstępuję. Jarl pisząc o OD&D nie zachęcał nikogo do AD&D (wręcz przeciwnie) – zainteresował mnie jednak sprawą. Zmagałem się troszkę z PDFami retro-klonów, lecz czytać z monitora dłuższych treści organicznie nie znoszę – są ciekawsze sposoby na hodowlę hemoroida. Nie mogąc wydrukować materiałów, stwierdziłem że przydałoby się wreszcie AD&D kupić. Okazja zdarzyła się niedawno na allegro i mam już Podręcznik Mistrza Podziemi. Zakończyłem też negocjacje z kumplem z Bielska, który z chęcią pozbędzie się Księgi Potworów. Na danie główne czyli Podręcznik Gracza będę musiał poczekać – ale jest cień szansy.

Można powiedzieć, że zacząłem całą zabawę z AD&D 2ed od dupy strony, sięgając przedwcześnie po PMP, lecz przejrzawszy większą jego połać stwierdziłem, że tego mi było trzeba. Mogę pokusić się o tezę, że uderzyłem w ten sam dzwon, w który przypieprzyłem nabywszy Magii i Miecza numer 9. Wówczas też jakby przez szybkę lizałem Kryształy Czasu czytając środek podręcznika i snułem przy tym marzenia o budowie własnej twierdzy i sposobów na redukcję kosztów, o walce z Malaukiem czy posiadaniu prywatnego Antara, na którym jeździłbym co sobotę by składać ofiary w świątyni Morglitha lub Setha.

Lepiej chyba trafić nie mogłem. Całe moje aktualne gadanie o RPG jest niczym innym jak przejawem totalnej nostalgii. Jak wspominałem, jestem na erpegowej emeryturze – nie wiem czy w coś jeszcze zagram, czy coś poprowadzę. Zrywam się chwilami z tego fotela bujanego, niesiony falą urojonej siły, po czym trzaska mi w krzyżu i z bólem, kładę dupsko z powrotem na siedzisku. Przed śmiercią erpegową postanowiłem zamknąć sprawę z AD&D.

Podręcznik pełen jest dobrze podanej wiedzy o tym jak prowadzić AD&D – wiedzy być może przestarzałej, ale tej samej, którą już kiedyś nabyłem. Jest wypełniony całą masą fajnych tabelek. I niech mnie wsadzą w psi zadek – tabelki są inspirujące, stymulujące i zajebiste. Mam nadzieję, że wkrótce zrobię recenzję tego podręcznika.

4 komentarze:

  1. Thx, za miłe słowa! :) AD&D. Wiesz, 2E jest bardzo fajna, ale zbyt szufladkuje wszystko w heroic fantasy i koniecznie-epickie-historie, znika gdzieś założenie Gygaxa o generalnym toolboxie do fantasy jako takiego. OD&D było nawet ponad to, bezgatunkowe i uniwersalne (marsjanie, technika itp.). Dodatkowo, jeśli masz polską wersję 2E, to jest ona bardzo słabo przetłumaczona, zawiera sporo dość poważnych błędów (wina leży także po stronie kolesi z MAG-a, którzy współtłumaczyli), niemniej 2E daje nadal niezłe narzędzia, ma masę jednych z najlepszych, w większości oryginalnych (wtedy) settingów, a wraz z dodatkami rozwija skrzydła i jest jednym z najlepszych systemów fantasy ever. Zwłaszcza, że David Cook naprawdę sporo zrobił, by system ten był elastyczny, miał ducha Gary'ego, był łatwy w prowadzeniu i dawał wiele swobody tak DM jak i PC. Jako że jest to nadal toolbox, to wymaga on dużego nakładu pracy od grających - wiesz, stworzenie świata i inne bajery, więc nie wiem czy Ci się będzie chciało na dłuższa metę. :) W każdym razie, jak kiedyś napisał u mnie Luc du Lac - w 2E jest tyle świetnego stuffu, że nie da się i tak większości przetrawić - życie za krótkie. Powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.

    Podręcznik gracza znajduje się w Krzyżach od czasu, gdy prowadziłem tam ostatni raz AD&D. Krótko mówiąc, leży sobie na wsi od jakichś 12 lat... Jeżeli do wakacji nie dasz rady znaleźć nic innego, to wtedy go załatwię, wcześniej niestety raczej nie będzie możliwości. No chyba, że Kuba pojedzie na Mazury na jakiś urlop.

    Nie wiem, jak tam Twoja wrażliwość na polszczyznę, bo faktycznie przetłumaczony jest koszmarnie. Składnia afrykańska. Czyta się to jak do rytmu bębna. Ale z tego, co pamiętam, najgorsze czysto językowe wpadki były w Podręczniku MP (kupa śmiechu z nazwami przedmiotów magicznych), więc jeśli dajesz z nim radę, to PG nie wywoła już większej niestrawności.

    Przy Ojcu Kanoniku moje doświadczenia z tym systemem są żadne, więc może nie powinienem się tutaj mądrzyć. Mnie jednak bardzo denerwowała mechanika dotycząca rozwoju postaci. W pierwszym Talizmanie były "domowe" zasady z których później korzystałem, żeby przyrost HP na poziom nie był tak duży. Jeżeli więc nie lubisz heroicznej konwencji, to radzę poszukać tamtego numeru, bo były to zasady stosunkowo zawiłe, ale jednak sensownie modyfikowały i ładnie wszystko wygładzały. A przynajmniej takie było moje o tym pojęcie kilkanaście lat temu.

    Mam wrażenie, że to, czego poszukujesz w erpegach, znajdziesz raczej w Oku Yrrhedessa (które też jest w Krzyżach). Może zabrzmi to jak głos barbarzyńcy, ale zdecydowanie bardziej wolę Oko od AD&D. Jest bardziej elastyczne, zasady łatwiej modyfikować i profilować pod drużynę, a światy i tak wykorzystujesz dowolne, tak jak w AD&D. Poza tym Oko jest napisane z humorem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oko Yrrhedesa jest blisko OD&D, też polecam - nawet sandboxa na tym prowadziłem. ;) A co do humoru, właśnie tego w 2E zabrakło, a co było w 1E i OD&D - purpurowej prozy i lekkiego pióra Gygaxa. :/

    Co do HP, true - wina nastawienia na heroic fantasy, ale w 2E da się dość szybko PC zabić tak czy siak, a mało kto dochodzi na naste poziomy (wolny rozwój, trza by grać ze 2 x w tygodniu przez kilka lat).

    O.K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Byly takie czasy, gdzie sie spotykalo i licytowalo na ilosc systemow, w ktore sie gralo/prowadzilo. Dochodzil do tego "staz". Kto dluzej. Kto juz lata, kto jeszcze miesiace, kto dopiero tygodnie. Spotykalo sie tez nietkniete dziewice.
    Pamietam, ze bylem tym, co to szczycil sie, ze KC nie tknal, choc tknal i wyparl. Tlumaczylem tez wszystkim, ze wychowalem sie nie na Warhammerze ale na Adnd i Star Wars.
    Byly to czasy, gdy mozna bylo cala noc siedziec i teoretyzowac na temat RPG - w ktorym kierunku sie rozwinie, co nowego przyniesie, co odejdzie... Zycie w realu wtedy nie bylo wazne.
    Ot, chcialem sie wyroznic, ze niby inny jestem :)

    OdpowiedzUsuń